22 stycznia 2021 r. ustawa wolnościowa została przesłana do KPRM. Teraz czeka na wpis do wykazu prac Rady Ministrów. Ten akt prawny do ochrona wolności słowa w internecie, nad czym czuwać ma Rada Wolności Słowa. Ma ona weryfikować zasadność blokowania wpisów lub kont przez administratorów serwisów społecznościowych. W sytuacji stwierdzenia braku podstaw do blokady może nałożyć na serwis karę nawet 50 mln zł.
Zbigniew Ziobro przedstawił wstępne założenia tej ustawy 15 stycznia 2021 r. Niedługo po tym, gdy Twitter, Facebook, Instagram i Snapchat podjęły decyzję o bezterminowym zablokowaniu kont Donalda Trupha – wtedy jeszcze urzędującego, a obecnie byłego prezydenta USA. Oskarżano go o podżeganie w mediach społecznościowych do agresji, czego skutkiem miał być m.in. atak na Kapitol.
– Wszyscy zaczęli się wtedy zastanawiać, czy prawidłowe jest rozwiązanie, w którym prywatne firmy mogą dość swobodnie blokować rozpowszechnianie różnego rodzaju wypowiedzi w internecie. To jest coś, nad czym zastanawiamy się w Polsce, nad czym zastanawiają się w Unii Europejskiej, ale i w Stanach Zjednoczonych. Nasze Ministerstwo Sprawiedliwości chciało zagwarantować użytkownikom wolność wypowiedzi w internecie i postanowiło to zrobić w formie odrębnej ustawy, powszechnie nazywanej ustawą wolnościową – powiedział agencji Newseria Biznes Xawery Konarski, partner w Kancelarii Traple Konarski Podrecki i Wspólnicy.
Założenia ustawy wolnościowej były takie, że będzie ona chronić prawo do wolności słowa w internecie. Obecnie serwisy społecznościowe – zgodnie ze swoimi regulaminami – mogą usuwać wpisy uznawane za bezprawne lub naruszające czyjeś dobra osobiste, a w skrajnych przypadkach nawet blokować konta osób, które takie treści umieszczają.
Ministerstwo Sprawiedliwości uznało, że takie działania łamią wolność słowa i stanowią cenzurę w internecie, a to tam toczą się dyskusje polityczne i spory światopoglądowe. To doprowadziło do propozycji powołania pięcioosobowej Rady Wolności Słowa stojącej na straży wolności wyrażania poglądów w serwisach społecznościowych. Skład rady będzie ustalać sejm większością kwalifikowaną 3/5 głosów, co ma gwarantować ponadpartyjność rady. Jej kadencja ma trwać 6 lat, a członkowie wybierani będą spośród ekspertów w dziedzinie prawa i nowych mediów.
– Moim zdaniem to rozwiązanie niedobre, które spowodowałoby upolitycznienie polskiego internetu. Po drugie, ponad 20 lat zajmuję się prawem internetu, uczestnicząc w wielu przedsięwzięciach legislacyjnych i regulacyjnych, i nie przypominam sobie debaty dotyczącej tego, w jakim kształcie, z jakimi kompetencjami i czy w ogóle takiego regulatora powinniśmy powoływać. Wydaje się, że Ministerstwo Sprawiedliwości nie jest właściwym podmiotem do decydowania o tym – mówi Xawery Konarski.
W przypadku zablokowania konta lub usunięcia wpisu nienaruszającego polskiego prawa przez administratora, użytkownik będzie mógł złożyć skargę do serwisu. Ten 48 godzin na jej rozpatrzenie. Jeśli nie przywróci wpisu i nie zdejmie blokady będzie można odwoływać się do Rady Wolności Słowa. Ta na rozpatrzenie ma 7 dni.
W przypadku uznania przez radę skargi za zasadną może ona nakazać przywrócenie konta/wpisu. Za niezastosowanie się do decyzji rady grozi kara od 50 tys. zł do 50 mln zł. Decyzję rady można jeszcze tylko zaskarżyć w sądzie.
Wysoka kara finansowa to według eksperta droga do sytuacji, w której administratorzy serwisów społecznościowych będą się wstrzymywać od usuwania treści nawet ewidentnie szkodliwych.
– To też niedobrze, bo o ile wolność wypowiedzi jest ogromną wartością, o tyle źle jest, jeżeli w internecie znajdują się wypowiedzi szkodliwe i potencjalnie bezprawne. Przykładem są chociażby fake newsy polityczne czy mowa nienawiści. Trudno byłoby podejmować swobodne decyzje dotyczące takich treści, mając z tyłu głowy myśl o tej 50-milionowej karze. Tak więc spodziewam się, że gdyby ta ustawa weszła w życie, w polskim internecie mielibyśmy znacznie więcej szkodliwych treści – ocenia Xawery Konarski.
Ekspert podkreśla też, że takie rozwiązanie legislacyjne na poziomie krajowym nie jest konieczne, bo niebawem kwestie swobody wypowiedzi będzie regulować prawo europejskie. W grudniu 2020 r. UE zaprezentowała projekt Digital Services Act – kodeks europejskiego internetu, którego znaczenie jest porównywalne do RODO.
– W tym kodeksie są zawarte bliźniacze do ustawy wolnościowej próby zabezpieczenia swobody wypowiedzi w internecie. Przykładowo nie będzie można zablokować konta użytkownika bez powiadomienia go o tej decyzji wraz z uzasadnieniem i daniem mu szansy na zakwestionowanie jej w ramach różnych procedur online – wyjaśnia Xawery Konarski.
Oznacza to, że jeśli ustawa wolnościowa wejdzie w życie, to w Polsce będziemy mieć dublowane prawo, co według prawnika jest niepotrzebne.
Od 22 stycznia projekt ustawy zgłoszony do KPRM czeka na wpis do wykazu prac legislacyjnych. Potem możliwe będą dalsze konsultacje, a w rezultacie przyjęcie projektu przez rząd.
Żródło: biznes.newseria.pl