W Unii Europejskiej od 2017 roku obowiązuje zasada Roam Like At Home, zobowiązująca operatorów telefonii komórkowej do gwarantowania abonentom jednolitych warunków usługi. Wyjeżdżając dalej, poza kraje objęte unijnym rozporządzeniem, sytuacja wygląda już jednak inaczej.
Trudno dziś wyobrazić sobie, jakikolwiek wyjazd bez telefonu komórkowego z szybkim internetem. Mapy ułatwiają poruszanie się, jest też masa innych aplikacji przydatnych w podróży. W strefie objętej regulowanym roamingiem w ofertach większości operatorów możemy używać telefonu tak jak w domu. Jeśli korzysta się z taryfy bez limitu połączeń, wiadomości tekstowych, czy multimedialnych to samo operator zapewnia nam w krajach UE. Pakiet internetu natomiast jest uzależniony od wielkości opłaty abonamentowej – im jest wyższa tym więcej GB mamy do wykorzystania. Opłaty za przesył danych mogą pojawić się po wykorzystaniu pakietu, zgodnie z cennikiem danego operatora.
Tani internet w 20 krajach
Inaczej sprawa wygląda, gdy jedziemy dalej, do strefy określanej przez operatorów jako trzecia, czwarta lub piąta. Na szczęście są aplikacje, takie jak Airalo, która umożliwia korzystanie z internetu za granicą dzięki e-sim.
Płacąc kilka lub kilkanaście dolarów za limitowany pakiet (limit dotyczy zarówno limitu danych, jak i czasu jego wykorzystania), możemy zachować kontakt ze światem i w miarę normalnie korzystać z dostępu do światowych zasobów sieci. Wszędzie tam, gdzie jest zasięg.
Za pośrednictwem takiej aplikacji można korzystać z internetu mobilnego w 20 krajach (jest wśród nich także Polska). Dla zobrazowania: pakiet ważny przez 7 dni zawierający 1 GB danych kosztuje 5 dolarów, zaś największy to 10 GB, ważny przez 30 dni w cenie 13 dolarów. Operator, z którego usług korzystam w Polsce nie ma wdrożonego rozwiązania e-SIM, wyjeżdżając na urlop nie mogłam więc, niestety, skorzystać z tej aplikacji.
Internet mobilny w Tajlandii
Jechałam do Tajlandii. Przed wyjazdem przeczytałam w sieci, że turyści łatwo mogą skorzystać z oferty na miejscu. Uwierzyłam i rzeczywiście okazało się to bajecznie proste. Kartę można było nabyć jeszcze przed przejściem przez bramki lotniska.
W Krainie Uśmiechu działa trzech dużych operatorów: AIS, DTAC i TrueMove. Każdy z nich ma swoje własne kioski i punkty sprzedaży na lotniskach – w Bangkoku było ich bardzo wiele na samym lotnisku, jak i w mieście. W tych mniej turystycznych miejscach było oczywiście dużo trudniej namierzyć taki punkt.
Do wyboru jest wiele rodzajów pakietów danych, a ceny zależą od czasu, na jaki jest włączany oraz ilości danych. Wystarczy zastanowić się nad tym, ile będzie korzystało się z internetu podczas pobytu w tym kraju. Zdecydowałam się na pakiet trwający 15 dni, bez limitu danych, dodatkowo z pakietem 50 bezpłatnych minut. Koszt wybranego przeze mnie pakietu wyniósł 699 tajlandzkich batów, czyli w przeliczeniu 74 złotych.
Internet mobilny w Tajlandii – jak działa?
Do uruchomienia karty wystarczy w praktyce jedynie nieco chęci. Podchodzisz do jednego z kiosków, wybierasz pakiet, płacisz, obsługa robi zdjęcie paszportu, sami wsadzają kartę do twojego telefonu i możesz korzystać z dostępu do sieci w Tajlandii.
W bardziej odludnych miejscach zasięg był trochę słabszy, co można było odczuć przy przesyłaniu zdjęć, bo – jak zwykle w takich sytuacjach – trwało to trochę dłużej. Nie był to jednak duży problem, choć w miejscach bardziej oddalonych od turystycznych szlaków (na przykład na wyspach) miałam pewne problemy z zasięgiem.
W hotelach, barach, restauracjach, salonach masażu dosłownie wszędzie dostępna była sieć Wi-Fi. Nigdzie też nie było problemu z połączeniem.
Słyszałam ostrzeżenia, że w Tajlandii niektóre strony mogą być zablokowane lub dostęp do nich może być ograniczony ze względów kulturowych, lub politycznych. Sama nie trafiłam jednak na taką stronę.
Internet w Tajlandii a roaming
Możliwe jest także używanie telefonu w Tajlandii w roamingu. Nauczyłam się już jednak, że przed wyjazdem gdziekolwiek poza Unię Europejską warto sprawdzić cennik takich usług u swojego operatora. Gdy to zrobiłam ceny wbiły mnie w fotel, dlatego też sprawdziłam możliwości i rozwiązania dostępne dla mnie na miejscu. Warto było to zrobić.
Przypomnę jeszcze, że piękna i europejska Szwajcaria nie jest częścią UE i tym samym obowiązują tam stawki rozliczeniowe także nieobjęte zasadą Roam Like At Home. Zapominamy o tym często, a zdarzają sie nam przecież loty przesiadkowe w Zurychu. Warto ominąć taką, zdecydowanie niemiłą, niespodziankę.
Na koniec zaznaczę zaś, że w KoalaTel roaming i związane z tym ryzyko rozliczeniowe leży po stronie dostawcy rozwiązania. Roaming poza strefą RLAH rozliczany jest więc zgodnie z cennikiem. Dzięki wdrożeniu rozwiązania e-SIM możliwe będzie skorzystanie z aplikacji umożliwiającej tańsze i łatwiejsze korzystanie z telefonu za granicą.