Kolejna odsłona amerykańskiej walki o neutralność sieci. Tym razem punkt dla zwolenników podziału na równych i równiejszych. Amerykańska Federalna Komisja Łączności (Federal Communications Commission) zniosła zasady chroniące neutralność sieci.
Kolejna odsłona amerykańskiej walki o neutralność sieci. Tym razem punkt dla zwolenników podziału na równych i równiejszych. Amerykańska Federalna Komisja Łączności (Federal Communications Commission) zniosła zasady chroniące neutralność sieci.
Brak neutralności sieci oznacza, że dostawcy internetu (operatorzy kablowi i telekomunikacyjni) mogą lepiej traktować jednych dostawców treści, kosztem innych. Mówi się nawet o “internecie dwóch prędkości”.
Brak neutralności sieci oznacza, że dostawcy internetu (operatorzy kablowi i telekomunikacyjni) mogą lepiej traktować jednych dostawców treści, kosztem innych. Mówi się nawet o “internecie dwóch prędkości”.
Od lata 2016 roku dostawcy internetu m.in. nie mogli blokować stron czy pobierać większych opłat za “szybszy internet” (czyli np. oglądanie streamingu bez przerw i zakłóceń). Teraz ma się to znów zmienić – na niekorzyść użytkowników, bo dostawcy będą mogli podnieść ceny, a konsumenci będą mieli ograniczony wybór.
Szef FCC Ajit Pai odbija piłeczkę. Jego zdaniem kontrola tego, co kto może zobaczyć w sieci, nie znajduje się w rękach dostawców internetu, tylko dostawcy treści (np. mediów społecznościowych), którzy blokują lub dyskryminują treści, które im “nie pasują”.
Szef FCC Ajit Pai odbija piłeczkę. Jego zdaniem kontrola tego, co kto może zobaczyć w sieci, nie znajduje się w rękach dostawców internetu, tylko dostawcy treści (np. mediów społecznościowych), którzy blokują lub dyskryminują treści, które im “nie pasują”.