Czy inflacja zbliża się do niebezpiecznego poziomu? Możliwe, że właśnie słyszymy szereg sygnałów alarmowych. Prawie zerowe stopy procentowe (Rada Polityki Pieniężnej nie zdecydowała się na ich podwyższenie), doniesienia, że banki chciałyby przenieść koszt utrzymania kont bankowych na klienta oraz rosnące ceny towarów i usług. Mieliśmy wychodzić już z kryzysu, ale ekonomiści wskazują, że wcześniejsze szacunki RPP mogą być mocno przeliczone.
Może to wynik nonszalanckiej polityki i umiejętnego odwracania wzroku od nadciągających kłopotów. Wszak najprostszym rozwiązaniem jest udawanie, że nie ma problemu. Ekonomia ma to do siebie, że co jakiś czas ulega kryzysowi. Potem następuje samoregulacja. Czy w obecnej sytuacji możemy coś zrobić? Newralgiczne jest, aby w momencie, gdy uderza sztorm chronić konsumentów i obywateli (chociaż ofiary kryzysu w USA w latach 2007 – 2009 mogą być zdania, że to nie zostało wtedy spełnione).
Inflacja to wzrost przeciętnego poziomu cen, gdzie średnia jest wypadkową zdywersyfikowanych zmian cen poszczególnych dóbr i usług. Jest to definicja ważna w naszym obecnym położeniu, gdyż ekonomiści dostrzegają niezwykle irytujące rozwarstwienie cen. Wzrosły ceny jedzenia i usług (np. wywozu śmieci), ale potaniał sprzęt telekomunikacyjny (o 10,9%) i odzież (o 3%). Gdzie w ten sytuacji znajdują się branża telekomunikacyjna?
Główny Urząd Statystyczny podał, że inflacja konsumencka w ujęciu rocznym w kwietniu 2021 r. osiągnęła 4,3%. Analityk z zespołu makroekonomii Polskiego Instytutu Ekonomicznego Michał Gniazdowski jest zdania, że w maju wzrośnie do 4,5%. Wypadkową będzie przede wszystkim wzrost cen paliw i usług telekomunikacyjnych, który po części już obserwujemy.
Zgodnie z wyliczeniem portalu AddictiveTips.com, obywatel Polski wydaje średnio 1,9% rocznego dochodu na łącze internetowe. Dobrze wypadamy na tle Europy również w kwestii internetu mobilnego (osiągnęliśmy najlepszy wynik w Europie Środkowo-Wschodniej). Warto jednak pamiętać, że ceny są przede wszystkim regulowane przez łącza globalne. Oczywista jest zależność, że zestawienie przychodów obywateli do ceny internetu będzie faworyzować kraje zamożne.
Co mówią analizy inflacji o cenach na rynku telekomunikacyjnym w Polsce? W ujęciu rocznym, ceny usług telekomunikacyjnych wzrosły o 8,3% (średni wzrost miesięczny to ok. 2,6%). W pozostałych krajach UE mogliśmy natomiast zaobserwować delikatny spadek (o 0,1%). Czy wzrost cen jest zatem przesądzony? Powinniśmy raczej zadać sobie pytanie, czy w powyższym przypadku ktoś byłby tym zdziwiony?
Rozproszony rynek lokalnych operatorów działających od dawna, niekomercyjne węzły wymiany ruchu sieciowego i szereg izb zrzeszających przedsiębiorców telekomunikacyjnych – relatywnie niskie ceny za łącze w Polsce mają podłoże strukturalne i historyczne. Operatorzy przede wszystkim powinni przeanalizować sytuację i dokonać niezbędnych – przy gwałtownie rosnącym poziomie inflacji – decyzji.
Całkowicie inny problem ma Kraj Kwitnącej Wiśni. Bank Japonii jest zdania, że zmniejszające się koszty telefonii komórkowej będą skutkować jeszcze większymi niż wcześniej zakładano spadkami bazowych cen konsumpcyjnych (CPI). Kraj od lat próbuje pobudzić inflację, by znalazła się w przedziale około 2%. Wygląda na to, że w 2021 r. nie ogłoszą sukcesu. Winę mają ponosić telekomy, które obniżają ceny za połączenia komórkowe powodując zmniejszenie wzrostu cen o około 0,5-1 punktu procentowego.
Powiadają, że ekonomia rządzi się swoimi prawami. Mam nadzieję, że dobrze je rozszyfrowaliśmy, a podmioty regulacyjne i decyzyjne na rynku grają zgodnie z zasadą fair play. W przeciwnym wypadku właściwszy będzie cytat z Gry o Tron: “Nic nie wiesz, Jonie Snow”. Wtedy prawdziwa burza będzie dopiero przed nami.
Źródła:
Zobacz też: