Nauczyciel z Akademii Arcybiskupa Sentamu w Wielkiej Brytanii zadał uczniom nietypową pracę domową. Szkoła się tłumaczy, a o sprawie piszą największe media w Wielkiej Brytanii. Pojawiły się oskarżenia o „niewłaściwe użycie internetu”.
Nauczyciel od edukacji osobistej, społecznej i zdrowotnej (PSHE) z Akademii Arcybiskupa Sentamu, zadał uczniom w wieku 11-14 lat pracę domową polegającą na zdefiniowaniu podanych pojęć. Na liście znalazły się m.in. nazwy narkotyków, zaburzenia tożsamości płciowej i określenia dewiacji seksualnych. Problem polega na tym, że gdy wpisze się kilka z tych haseł w Google kończy się wyświetleniem treści pornograficznych, nieodpowiednich dla dzieci.
Dyrektor placówki przeprasza, zwraca jednak uwagę, że jego podopieczni stosowne materiały otrzymali wprost od nauczyciela. Nie musieli ich więc szukać.
Sprawa ta wywołuje emocje, ponieważ ociera się o pornografię. Sytuację tę jako pierwsi wykorzystali nie tylko jej przeciwnicy, ale także przeciwnicy edukacji seksualnej w ogóle. Do tego dołączyli się także przeciwnicy internetu, którzy uważają, że to właśnie on ogłupił społeczeństwo, a zwłaszcza młodzież.
Źródło: dobreprogramy.pl