Wybory parlamentarne w Polsce za nami. Najwięcej głosów zebrała partia Prawo i Sprawiedliwość, ale wszystko wskazuje, że ugrupowanie Jarosława Kaczyńskiego nie będzie w stanie utworzyć większości rządowej. Politycy tej formacji coraz częściej sygnalizują, że nadeszła pora wewnątrzpartyjnych rozliczeń, a jako jedną z przyczyn porażki podają zbyt szybką cyfryzację. Wina ministra cyfryzacji Janusza Cieszyńskiego?
Wiele można zarzucić (już prawie) byłemu ministrowi, ale akurat tworzenie cyfrowych usprawnień dla obywateli wyszło resortowi nawet nieźle. Jednym ze sztandarowych projektów Cieszyńskiego był mObywatel, czyli kompleksowa platforma – również w wersji mobilnej – która umożliwia załatwienie szeregu spraw administracyjnych.
Utworzone w mObywatelu elektroniczne dowody, do czego pośrednio zobowiązaliśmy się w ramach Wspólnoty Europejskiej, ułatwiają życie. Można na przykład legitymować się nimi w urzędach lub podczas kontroli biletów w pociągu. mObywatel zawiera też funkcje dla kierowców oraz uczestników postępowania administracyjnego. Pozwala zatem również na wylegitymowanie się podczas sprawdzania tożsamości w czasie wyborów.
Faktem jest, że na PiS głosowało mniej młodszych osób, które akurat z nowoczesnymi technologiami są dobrze obyte. Aplikacja mObywatel umożliwiła zatem sprawniejszą zmianę miejsca wyborów (tzw. turystyka wyborcza, która podczas tegorocznej elekcji była niezwykle popularna). Sprawę podniósł anonimowy poseł PiS, ale otoczenie premiera Mateusza Morawieckiego, z którego wywodzi się Cieszyński, stanowczo temu zaprzecza.
Byłem krytykiem ministra w wielu sprawach, nie przekonało mnie też zaprezentowane przez niego spotkanie Q&A, ale trzeba mu oddać, że mniejsze lub większe sukcesy się pojawiły. Do nowego Sejmu Janusz Cieszyński dostał się z wynikiem 20 644 głosów. Gdyby tylko nie te respiratory…
Jeśli cyfryzacja Polski ma być elementem politycznej rozgrywki, to trzeba przeciwko temu głośno protestować. Bez zaawansowanych narzędzi digitalowych, do których zaliczam właśnie mObywatela, skazani będziemy na wleczenie się w ogonie Europy. Jako przykład warto podać, chociażby Estonię lub Słowację, gdzie cyfryzacja społeczeństwa jest na niezwykle wysokim poziomie. Zmiana cywilizacyjna w XXI wieku nie jest bez tego możliwa. Nie skazujmy ludzi na godziny stania w kolejkach w urzędach, by partyjne interesy były górą. Ba, powiedziałbym wręcz, że powinniśmy cyfryzować każdy kolejny aspekt naszego życia.
Nie obyło się jednak też wpadki. Warto wspomnieć, że mnóstwo użytkowników raportowało o problemach z dostępem do mObywatela w czasie wyborów. Rządowi informatycy radzili wykorzystanie funkcji wyświetlania dokumentu w wersji offline, a w social mediach ludzie przesyłali sobie ostrzeżenia, że idąc do komisji wyborczej najlepiej mieć ze sobą fizyczny dowód.
W sprawie awarii mObywatela nie zakładam żadnej złośliwości ze strony ówczesnej władzy, raczej po prostu system nie wytrzymał zainteresowania wyborców – wszak frekwencja okazała się rekordowa – niemniej trzeba pochylić się nad problemem i zweryfikować jak można uniknąć go w przyszłości.
Ministerstwo Cyfryzacji zapowiada też, że przyjrzy się fałszywym mailom i SMS-om, które wysłano na kilka dni przed wyborami do Polaków. Była w nich mowa m.in. o darmowych pogrzebach dla seniorów.
– Ataki dotyczyły przede wszystkim PiS. Trwają ustalenia, kto zlecił to działanie – stwierdził minister Cieszyński. Polityk przyznał też, że wynik jego partii jest poniżej oczekiwań, a on sam planuje nadchodzącą kadencję poświęcić na zwiększanie świadomości o świecie cyfrowym na Warmii i Mazurach. W najbliższym czasie mObywatel powinien dostać też kilka aktualizacji.
Przyszłemu rządowi RP życzę natomiast odwagi w tworzeniu cyfrowego społeczeństwa i sukcesów w budowaniu digitalowych mostów dla obywateli. Nie zawiedźcie nas!
