Lehman Brothers. Nazwę tego banku inwestycyjnego pamiętają wszyscy, nawet ci, którzy w 2008 roku nie musieli drżeć o oszczędności całego życia. Bankructwo Lehman Brothers było preludium potężnego kryzysu gospodarczego. Teraz na ustach wszystkich jest SVB.
Upadek SVB, czyli Banku Doliny Krzemowej (Sillicon Valley Bank) to dla wielu znak ostrzegawczy. 16 co do wielkości bank w Stanach Zjednoczonych był znany z tego, że obsługiwał przede wszystkim startupy oraz huby technologiczne. W branży IT mówiło się, że SVB jest miejscem, do którego trzeba zajrzeć, gdy planuje się nowy biznes. Wszystko było pięknie do czasu. 10 marca br. odbył się tzw. run na bank, czyli wypłaty depozytów na masową skalę. Przyczyną paniki była obawa o sytuację finansową instytucji.
Zdarzenie wywołało oczywiście wstrząs na światowej giełdzie. Na wartości zaczęły tracić także europejskie waluty, przede wszystkim euro. Tąpnięcie nie ominęło złotówki, ale ekonomiści są zdania, że najgorsze już za nami. Waluty zaczynają odrabiać straty, a przedstawiciele amerykańskiego sektora finansowego obiecują pakiet pomocowy dla dotkniętych tą sytuacją. Organy regulacyjne pracują również nad rozwiązaniami, które mają zminimalizować wpływ upadku SVB na gospodarkę.
Janet Yellen, szefowa amerykańskiego resortu finansów, przekazała, że resort jest teraz skoncentrowany na stabilizowaniu systemu bankowego.
Kolosy na glinianych nogach
Jednocześnie wiele startupów i młodych firm, które związały swoje losy z SVB, pozostało na lodzie. Do akcji wkroczyły firmy skupujące dług lub oferujące pożyczki „na ratowanie biznesu”, które pozwalają, chociaż na chwilę odzyskać kontrolę. Jest to jednak niebezpieczna spirala, która moim zdaniem jest kolejnym elementem przypominającym rok 2008.
Jako że SVB był bankiem wspierającym inwestorów, którzy nie mogli zdobyć finansowania w tradycyjnych instytucjach, to jego upadek dodatkowo powoduje negatywne straty wizerunkowe dla amerykańskiego sektora technologicznego.
Biały Dom zapewnia, że zrobi wszystko, co w jego mocy, aby Amerykanie odczuli upadek SVB w jak najmniejszym stopniu. Rezerwa Federalna, Ministerstwo Skarbu i FDIC ogłosiły utworzenie The Bank Term Funding Program, ale eksperci dostrzegają zagrożenie dla innych instytucji bankowych, które mając niezrealizowane straty lub nieubezpieczone deponenty, ciągle stoją na krawędzi płynności finansowej.
Kilka dni później upadł jednak drugi z banków – Signature Bank, mający w posiadaniu depozyty klientów warte prawie 89 mld USD, z czego ponad ¼ pochodziła z kryptowalut. Reuters wskazuje, że to trzeci co do wielkości upadek w historii USA. Warto jeszcze dodać, że kryptowalutowy bank Silvergate także kończy działalność.
Problemy na horyzoncie
W obliczu powyższych zdarzeń agencja ratingowa Moody’s podjęła decyzję o rewizji oceny ratingowej Stanów Zjednoczonych. W komunikacie czytamy o szybko pogarszającym się środowisku operacyjnym. Na sektor bankowy w ostatnich latach negatywnie płynęła pandemia COVID-19, a SVB pozostał z niezrealizowanymi stratami w wysokości około 16 mld USD z tytułu długoterminowych obligacji skarbowych. Analitycy Moody’s ostrzegają, że program pomocowy może nie wystarczyć, aby Amerykanie odzyskali zaufanie do instytucji finansowych w kraju. Doprowadzenie do paniki bankowej oznaczałoby poważne problemy dla światowej gospodarki.
O sytuacji wypowiedział się Marcin Klucznik z Polskiego Instytutu Ekonomicznego (PIE), który uważa, że nie ma zagrożenia dla polskich banków:
– Bezpośrednią przyczyną bankructwa było złe zarządzanie aktywami. Instytucje bankowe w Polsce są silniej uregulowane niż w USA.
Niemniej już słyszy się o zapaści szwajcarskiego banku Credit Suisse, którego akcje zgodnie z najnowszymi doniesieniami spadły o jedną czwartą. Credit Suisse informuje o pożyczce o wysokości do 50 mld FRA od Narodowego Banku Szwajcarii, aby udowodnić, że nie ma powodów do paniki. Załatane dzięki temu mają być dziury w bilansie banku, które powstały w wyniku ucieczki depozytów. Działania Credit Suisse uspokoiły nerwową sytuację na europejskich giełdach, a spadki ustąpiły miejsca wzrostom. Czas pokaże na jak długo, gdyż upadek jednego banku to jeszcze nie dramat. Upadek trzech to już całkowicie inna sytuacja.
Innego zdania jest Michael Burry, pierwszy inwestor, który przewidział i zarobił na kryzysie kredytów hipotecznych subprime w USA w 2008 r. Zdaniem eksperta nie ma powodów do obaw. Ekspert poleca jednak obserwować inwestycje na rynku technologicznym, który porównuje do kolejnej bańki spekulacyjnej.
– Na rynku jest ogromna liczba spółek, których kapitalizacja przekracza 1 mld USD., jednak ich wyniki nie uzasadniają tak dużych wycen – konkluduje Burry.
Problemy Credit Suisse monitorują również organy finansowe USA oraz rząd Francji. W świat płyną liczne komunikaty, że państwa wyciągnęły nauczkę z poprzedniego kryzysu i prędzej wesprą banki pożyczkami niż pozwolą na ich upadek. Ryzyko pozostaje jednak aktualne.
Świat znalazł się niebezpiecznie blisko recesji z 2008 roku. Globalne niepokoje na rynkach finansowych oraz wybuchające konflikty zbrojne brzmią znajomo. A przecież to miało się już nigdy nie powtórzyć.