Nasza aktywność w mediach społecznościowych to nie tylko komunikacja, budowanie społeczności i promocja. Coraz częściej zauważany jest w trend do wykorzystywania ich przez aktywistów społecznych. Rozmawiamy o tym z Martą Musidłowską z Fundacji Instrat.
Pisaliśmy niedawno o zagrożeniach związanych z problematycznym użytkowaniem internetu, takich jak między innymi zbyt długie przebywanie młodych użytkowników w sieci. W social mediach widoczne są także inne niepokojące zjawiska jak dezinformacja na temat Ukrainy i Ukraińców, co sygnalizował ostatnio między innymi Instytut Monitorowania Mediów. Wskazał on, że w listopadzie ubiegłego roku w mediach społecznościowych opublikowano ponad 73 tys. polskojęzycznych wpisów i komentarzy, które w negatywny sposób odnosiły się do społeczności ukraińskiej. Racjonalną odpowiedzią na takie zjawiska są coraz częściej oddolne inicjatywy społeczne.
Z jakimi przykładami aktywizmu w social mediach spotkała się pani osobiście?
Marta Musidłowska: Z osobistego doświadczenia znam przykłady dotyczące wykorzystywania social mediów do aktywizmu społecznego związane przede wszystkim z udziałem w protestach czy internetowych akcjach sprzeciwiających się pewnym zdarzeniom. Dotyczy to m.in. propagowania sprawiedliwości społecznej, ruchów sprzeciwiających się wojnie w Ukrainie, pomocy uchodźcom, czy też aktywistów klimatycznych.
Czy jest to zjawisko, w które bardziej zaangażowane jest pokolenie młodszych użytkowników social mediów?
Marta Musidłowska: Według danych zebranych przez Edelman, aż 70 proc. osób ankietowanych z pokolenia Z jest zaangażowanych w sprawy społeczne lub polityczne. Chociaż nie wszyscy z 10 tys. badanych osób nazwaliby się pełnoprawnymi aktywistami, to nadal uważają się za bardzo zaangażowanych społecznie. Popierających sprawy, w które wierzą także poprzez to w jaki sposób wydają pieniądze, a często nawet przez to jak je zarabiają. Ze wszystkich innych grup wiekowych, są najbardziej skłonni do bojkotu produktu, firmy, kraju lub państwa ze względu na stanowisko polityczne, społeczne lub środowiskowe. Tylko jedna osoba na pięć chciałaby pracować dla firmy, która nie podziela ich wartości.
Z czego to wynika?
Marta Musidłowska: Takie zaangażowanie w sprawy społeczne i polityczne wynika po pierwsze z dostępności narzędzi technologicznych oraz możliwości nagłośnienia tematu poprzez dotarcie z określonym przekazem do większego grona osób. Po drugie zaś, jak tłumaczy wielu aktywistów udzielających się na social mediach, wynika to z poczucia braku wyboru i frustracji spowodowanej niezadowoleniem z panującego porządku świata. Zmiana klimatu czy wojna nie są już zjawiskami, o których czyta się jedynie w książkach lub obserwuje w wiadomościach z drugiego zakątku globu. Są tuż obok, na wyciągnięcie ręki, wymagając od nas wszystkich szybkiej reakcji, solidarności i wzajemnego wsparcia. Po trzecie, wynika to również z braku zaufania do tradycyjnego angażowania się w polityki publiczne – zgodnie z badaniami Uniwersytetu w Cambridge, wiara młodych ludzi w demokratyczny proces zmian politycznych jest obecnie niższa niż w jakiejkolwiek innej grupie wiekowej. Wśród osób w wieku 18-34 lat (a więc częściowo pokolenia Z i millenialsów) zadowolenie z demokracji spada w największym tempie, co jest spowodowane rosnącym zjawiskiem wykluczenia ekonomicznego. Szalejąca inflacja, wzrost zadłużenia i utrudnienia w zakładaniu rodziny czy posiadaniu własnego domu sprawiają, że ogólne niezadowolenie pokolenia Z nieustannie rośnie.
Podczas dyskusji na Europejskim Forum Nowych Idei, w której brała pani udział, usłyszałem tezę, że aktywizm społeczny w social mediach dowodzi, że internet, a w szczególności social media, to takie samo narzędzie jak na przykład młotek – może nim sobie zrobić krzywdę, ale też przyczynić się do czegoś pożytecznego. Czy to trafne porównanie? Dodajmy, że według innego stanowiska bez odpowiedniej instrukcji obsługi lub odpowiedniego przygotowania młodzi ludzie nie zbudują za pomocą social mediowego młotka tratwy, a prędzej rozbiją sobie głowę.
Marta Musidłowska: To zależy, jak podejść do tego porównania. Moim zdaniem jest to dość duże uproszczenie i prowadzi do umniejszenia odpowiedzialności platform cyfrowych za społeczny aspekt ich funkcjonowania i ich rolę w edukacji cyfrowej. Do młotka nie ma instrukcji obsługi, bo nie jest potrzebna. Jest to narzędzie obecne w każdym domu, służy do bardzo wielu rzeczy i wiedza o jego sposobach użycia płynie z doświadczeń pokoleń. Media społecznościowe czy szerzej platformy internetowe, choć podobnie jak wskazany młotek, są wielofunkcyjne, wymagają bardziej starannego przygotowania użytkownika przed rozpoczęciem rzeczywistego korzystania z udostępnianych usług. Nie można zatem powiedzieć, że w obu przypadkach to jedynie intencje użytkownika decydują o sposobie zastosowania danego narzędzia. Wskazany młotek to narzędzie na tyle proste, że bardzo łatwo jesteśmy w stanie stwierdzić, jaki sposób korzystania przysłuży się do budowy tratwy, o której pan wspomniał, a jaki do rozbicia sobie (lub komuś) głowy. W przypadku internetu i social mediów, ze względu na jego rozmiar, stopień skomplikowania i często ukryte interesy różnych podmiotów, na pierwszy rzut oka nie zawsze jesteśmy w stanie rozpoznać, która usługa rzeczywiście nam służy, a która nie.
Na przykład?
Marta Musidłowska: Teoretycznie obejrzenie 15-30 sekundowego filmiku na TikToku czy Instagramie nie zabiera nam wiele czasu, ale przez wykorzystanie przez te platformy tzw. „systemu nagrody” – a więc mechanizmu, poprzez który oglądamy 10 filmików, aż w końcu któryś spełni nasze oczekiwania, wydziela się dopamina, mająca uzależniający charakter.
Czy oznacza to także, że możemy uzależnić się od pozytywnych impulsów związanych z naszym social mediowym aktywizmem?
Marta Musidłowska: Trudno mówić o tym w kontekście uzależnieniach – skutki społecznego aktywizmu należy postrzegać jako jak najbardziej pozytywne. Trzeba jednak zawsze pamiętać o wykorzystywanych przez nas narzędziach służących do interakcji społecznej i skutkach ich nadmiernego użytkowania, które niestety nie zależą od tego, jaki pierwotnie mieliśmy zamiar.
…
Instrat to progresywny think-tank zajmujący się doradztwem w zakresie polityk publicznych. Nasze programy badawcze obejmują zagadnienia gospodarki cyfrowej, energii i środowiska, zrównoważonych finansów oraz rynku pracy i nierówności. Jesteśmy zaangażowani na rzecz zmian zgodnych z interesem publicznym, a w naszej pracy tworzymy i promujemy narzędzia w otwartym dostępie (open source).
Czytaj także: