W USA znaleziono sposób, w jaki sposób obserwować rozwój wirusa, nie prosząc o dane telekomów. To właśnie w ten sposób zidentyfikowano skupisko zarażonych osób w Nowym Jorku.
O sprawie tej donosi Wall Street Journal, który poinformował, że do tego celu amerykańskie władze wykorzystują dane pochodzące z systemów reklamowych. Akcją tą poprzez Centra Kontroli i Prewencji Chorób steruje Departament Zdrowia i Opieki Społecznej. W tej chwili objętych dozorem jest ponad 500 miast.
Działanie to jest na tyle etyczne, że nie naraża pojedynczych obywateli na utratę prywatności. W przeciwieństwie do danych pobieranych z BTS-ów, identyfikatory reklamowe są anonimizowane, a ich administratorzy mogą co najwyżej ustalić, czy w danym miejscu nie znajduje się zbyt wielu ludzi.
To właśnie w ten sposób udało się zidentyfikować spore skupisko osób zarażonych wirusem w nowojorskim parku.
Warto dodać, że wiele państw także wykorzystuje dane mobilne do śledzenia ruchów obywateli. Niemniej jednak pomysł Amerykanów z użyciem w tym celu reklam jest wyjątkowy. Włochy, Niemcy czy Austria przyznają się, że czerpią informacje wprost od operatorów, zarzekając się przy tym, że nie naruszają prywatności pojedynczych osób.
Źródło: dobreprogramy.pl