Współczesne polskie gospodarstwa domowe cechuje rosnąca liczba ekranów na każdego domownika. Zgodnie z najnowszymi danymi, które prezentują średnią liczbę ekranów przypadających na jedno gospodarstwo domowe w Polsce, to aż 4 ekrany. Technologia bardzo przeniknęła nasze codzienne życie. Dane przedstawione podczas Konferencji Szkoleniowej ZTK w Toruniu skłoniły mnie do refleksji.
Na początek trochę statystyki. W przeciętnym gospodarstwie domowym jest co najmniej jeden smartfon oraz jeden telewizor. Popularnością cieszą się również laptopy. Czy ktoś jeszcze w ogóle korzysta z komputera stacjonarnego? Jak widać poniżej, niewielu.
Świadczy to o tym, jak bardzo dominująca staje się mobilność — przenośne urządzenia są nieodłącznymi towarzyszami życia codziennego. Smartfonów mamy prawie dwa razy więcej niż telewizorów. Jest to kolejny dowód na to, że tradycyjna telewizja ustępuje miejsca nowym mediom.
Czy posiadanie tylu ekranów to konieczność, czy może luksus, na który coraz częściej pozwalamy sobie bez większej refleksji? Każdy ekran to przecież kolejny kanał komunikacji, dostępu do informacji, ale też rozrywki. Te liczby mówią, że zmieniamy się w społeczeństwo stale podłączone do sieci. I z tego powodu, coraz częściej zastanawiamy się nad wpływem technologii na nasze relacje, zdrowie i percepcję świata.
Dane mówią coś jeszcze. Aż 73,3 proc. Polaków konsumuje treści wideo na żądanie (VOD), spędzając średnio 26,6 minut dziennie na oglądaniu. Wśród tej grupy dominują YouTube i serwisy VOD (platforma Google’a osiąga imponujące 71,4 proc. oglądalności). Dla porównania, klasyczne serwisy VOD — te, które wymagają od nas subskrypcji, jak Netflix czy HBO Max — mają oglądalność na poziomie 46,5 proc. I znów — czy to pokazuje, że chętniej wybieramy darmowe treści czy może elastyczność w dostępności materiałów wideo, jakie oferuje YouTube?
Najciekawszy jednak jest ostatni wskaźnik — 95,7 proc. osób w wieku 16-29 lat regularnie konsumuje treści VOD. To młode pokolenie, które wyrosło z urządzeniami w ręku, zmienia sposób, w jaki postrzegamy media. Tradycyjna telewizja, choć wciąż obecna, przestaje być pierwszym wyborem. Młodzi wybierają platformy, które pozwalają im oglądać to, co chcą i kiedy chcą. To kultura na żądanie.
To, co na pierwszy rzut oka wydaje się jedynie statystyką, tak naprawdę pokazuje głębokie zmiany społeczne. Dziś przeciętny Polak ma w domu więcej ekranów niż książek. A co ważniejsze, ilość czasu spędzanego na oglądaniu mediów cyfrowych stale rośnie. To prowadzi do pytań o konsekwencje tego trendu — czy potrafimy jeszcze odłączyć się od cyfrowego świata? Czy nasza percepcja świata nie staje się zbyt mocno związana z tym, co widzimy na ekranach? Jakub Kuś, psycholog i badacz internetu na Uniwersytecie SWPS, uważa, że widać światełko w tunelu. Zdaniem eksperta coraz modniejsze staje się zjawisko JOMO (ang. Joy of missing out, czyli radość z bycia poza siecią).
W dobie cyfrowej nadprodukcji treści trudno oprzeć się wrażeniu, że konsumowanie staje się celem samym w sobie. Oglądamy, bo możemy, bo mamy dostęp. Czy zawsze jednak treści, które konsumujemy, mają dla nas wartość? Czy nie jest tak, że smartfony i laptopy, chociaż wypełniają nasze dni, odciągają nas od bardziej wartościowych form spędzania czasu? Można przecież czasem wyłączyć wszystkie ekrany i po prostu odpocząć od nadmiaru bodźców.
Czy to my kontrolujemy technologię, czy technologia zaczyna kontrolować nas? Faktem jest, że każdy ekran ma swój cel i użyteczność, ale równocześnie może być przyczyną wielu problemów społecznych. Im więcej ekranów, tym mniej czasu na prawdziwe relacje. Ile ekranów to za dużo? Na to pytanie każdy musi odpowiedzieć sobie sam.