TECHNOLOGIA · CYBERBEZPIECZEŃSTWO · BIZNES

Robot nie kliknie w reklamę

Kiedy ostatnio samodzielnie szukałeś czegoś w sieci? Mam na myśli prawdziwe szukanie: przeskakiwanie z linku na link, czytanie, porównywanie, research. A nie szybkie pytanie w Google i zadowolenie się odpowiedzią zaserwowaną przez sztuczną inteligencję, która mówi ci, co powinieneś wiedzieć.

Thomas Germain, korespondent piszący o nowoczesnych technologiach z BBC, w swoim głośnym tekście „AI Mode: Is Google about to destroy the web?” nie bawi się w eufemizmy. Twierdzi wprost – kończy się epoka internetu dla ludzi, a zaczyna czas internetu dla maszyn. Nie chodzi już o to, że AI tworzy treści. Chodzi o to, że AI sama je przegląda, podsumowuje i podaje dalej – nam, użytkownikom, w wygodnej, strawionej formie. Nowa funkcja Google – AI Mode – to nie tylko kolejny bajer. To zmiana paradygmatu. Od teraz nie przeszukujemy internetu. Internet przeszukuje się sam. Dla nas, a właściwie – za nas.

Spójrzcie na to w ten sposób: wchodzicie do biblioteki, ale nie wolno wam dotykać książek. Bibliotekarz mówi, o czym są – własnymi słowami. Czasem coś pokaże, rzuci cytatem, zaserwuje wykres. Ale pełnej książki już nie dostaniecie. Tak działa dziś AI Mode w Google. Dynamiczny interfejs, kolorowe dymki, głosy i obrazy. A pod spodem – linki, które są… gdzieś tam. Nadal obecne, ale coraz bardziej ukrywane. Klikalność? Spada dramatycznie. Według analityków BrightEdge – nawet o 30 proc.. A będzie gorzej.

W tym świecie kliknięcia w link stają się ewenementem, nie normą. Jak podaje Pew Research Center – gdy pojawia się AI Overview, tylko 8 proc. użytkowników klika dalej. Gdy go nie ma – 15 proc. To znaczy, że połowa z nas już teraz rezygnuje z samodzielnego eksplorowania internetu. Wystarczy nam streszczenie.

Zombie-net

Są tacy, którzy twierdzą, że prawdziwy internet już nie żyje. Witamy w świecie Dead Internet Theory – gdzie większość treści tworzona jest przez boty, a my jesteśmy tylko biernymi konsumentami iluzji. Brzmi jak teoria spiskowa? Może. Ale czy na pewno? Kiedy ostatnio natknąłeś się na komentarz, który brzmiał… zbyt poprawnie, zbyt neutralnie, zbyt AI?

Nawet jeśli odrzucimy najbardziej paranoiczne wizje, jedno jest pewne – automatyzacja treści dzieje się tu i teraz. Boty produkują newsy, recenzje, wpisy. AI odpowiada, AI pisze, AI czyta. I jeszcze na tym zarabia. A my? Jesteśmy widzami tego spektaklu – do czasu, aż zgasną światła.

Problem w tym, że ten nowy, zautomatyzowany internet jest nie tylko wygodny – jest także śmiertelnie groźny. Dla kogo? Dla tych, którzy jeszcze próbują tworzyć coś z myślą o człowieku. Dla wydawców, dziennikarzy, blogerów, edukatorów. Google, oferując gotowe odpowiedzi, odcina im tlen, czyli ruch z wyszukiwarki.

Przykłady? Business Insider stracił 55 proc. ruchu. HuffPost – ponad połowę. The Washington Post? Podobnie. A to dopiero początek. Bo AI Mode jest agresywniejsze niż poprzednie rozwiązania. Mniej linków, więcej gotowców. Mniej pytań, więcej odpowiedzi. Gotowych, podanych, zamkniętych.

A jak wygląda sytuacja w liczbach? Według Ahrefs – pierwszy wynik w Google, czyli święty Graal SEO, traci średnio 34,5 proc. kliknięć, gdy pojawia się AI Overview. Powtórzę: traci nawet pierwszy wynik!

A kto za to zapłaci?

Gdy głównym odbiorcą treści stają się maszyny, pojawia się stare, dobre pytanie: kto za to zapłaci? Bo, jak zauważył Matthew Prince z analityk Cloudflare, roboty nie klikają w reklamy. A cały model biznesowy internetu – reklamy, afilacje, subskrypcje – opiera się na ludziach.

Giganci próbują ratować sytuację. Google płaci Redditowi 60 mln USD rocznie za dane. New York Times licencjonuje treści Amazonowi. OpenAI podpisuje umowy z mediami. Ale to gra dla wielkich. Małe redakcje? Niezależni blogerzy? Twórcy niszowych serwisów? Oni zostaną za burtą.

To obraz sieci uproszczonej do granic – wygodnej, ale wypranej z różnorodności. Zamiast bogactwa głosów dostaniemy zunifikowaną interpretację świata.

Apokalipsa w trybie beta

Czy więc mamy do czynienia z końcem internetu? Raczej z jego metamorfozą. Z przejściem w tryb beta nowej ery – ery machine web. Thomas Germain zauważa, że mimo wszystko, nie wszystko jeszcze stracone. Serwisy społecznościowe wciąż się trzymają. Subskrypcje działają. Są też nowe modele – jak Gist.ai, które dzieli się przychodami z wydawcami. Ale czasu jest coraz mniej.

Internet się zmienia. Ale to, czy stanie się maszynowym korpo-zombie, czy ewoluuje w coś lepszego, zależy też od nas. Od tego, czy będziemy jeszcze szukać, klikać, czytać. Czy oddamy się wygodzie podsuwanych odpowiedzi. Czy zadamy pytanie nie tylko AI, ale też sobie: czy to naprawdę to, czego chcę od internetu?

Czytaj także:

Poprzedni artykuł
Michał Koch
Michał Koch
Dziennikarz i researcher. Tworzy teksty o najnowszych technologiach, 5G, cyberbezpieczeństwie i polskiej branży telekomunikacyjnej.

przeczytaj najnowszy numer isporfessional

Najnowsze