Internet, który u swoich początków miał być przestrzenią wolną i dostępną dla wszystkich, coraz bardziej przypomina prywatne ogródki wielkich korporacji. Teraz nawet Google – jedna z firm, które przez lata czerpały największe korzyści z modelu otwartego internetu – przyznaje, że ten właśnie umiera.
Podczas procesu antymonopolowego, który Departament Sprawiedliwości USA wytoczył Google, padło zaskakujące stwierdzenie. Przedstawiciele giganta technologicznego podkreślili, że tradycyjny internet – czyli taki, do którego dostęp uzyskujemy poprzez otwarte strony – gwałtownie traci na znaczeniu.
Dziś ogromna część użytkowników spędza czas w zamkniętych aplikacjach: na Instagramie, TikToku czy X (dawniej Twitterze). W efekcie omijają klasyczne przeglądarki i wyszukiwarki, co osłabia pozycję Google. Firma próbowała w ten sposób bronić się przed zarzutami o monopol, wskazując, że sama musi konkurować o uwagę internautów.
Otwarty internet to przestrzeń, w której użytkownik wpisuje hasło w wyszukiwarkę i otrzymuje listę stron dostępnych dla każdego, bez dodatkowych barier. To klasyczne „surfowanie po sieci”, które przez lata było naturalnym sposobem korzystania z internetu.
Problem polega na tym, że w ostatnich latach cyfrowi giganci systematycznie zagarniają kolejne jego obszary. Powstają platformy i aplikacje działające w zamkniętych ekosystemach, a ruch coraz rzadziej trafia na niezależne strony www.
Diagnoza Google nie jest jednak pozbawiona ironii. Firma, która wskazuje na koniec otwartego internetu, sama w dużej mierze go osłabiła. Przykładem są tzw. zero-click searches czy generowane przez sztuczną inteligencję podsumowania.
W obu przypadkach użytkownik dostaje odpowiedź wprost na stronie wyszukiwarki, bez potrzeby klikania w linki. Google korzysta z treści tworzonych przez wydawców, ale jednocześnie odbiera im ruch i dochody. To model, który zamiast wspierać otwarty internet, podkopuje jego fundamenty.
Patrząc na rozwój sztucznej inteligencji, trudno o optymizm. Tradycyjne wyszukiwanie może wkrótce ustąpić miejsca wpisywaniu promptów do botów konwersacyjnych. Tyle że AI nie tylko podsumowuje cudze treści, ale też potrafi generować fakty niezgodne z rzeczywistością.
Jeśli taki scenariusz się ziści, otwarty internet stanie się wspomnieniem – a wolna przestrzeń, w której każdy mógł publikować i docierać do odbiorców, zostanie zastąpiona przez treści filtrowane i zamykane w ramach korporacyjnych platform.
Źródło: dziennik.pl