Jeśli nie na Zjazdach MiŚOT to najłatwiej spotkać Michała Kocha na koncertach. Czasem aż zaskakuje, że pomimo codziennej pracy, znajduje czas i energię, by pojawić się na tylu w ciągu roku. W codziennej pracy też nie ogranicza się do jednego zadania. Jest nie tylko redaktorem ISPortalu, ale również zajmuje się marketingiem. Jak łączyć tak wiele zadań i mieć na nie czas? Czy doba Michała ma więcej niż 24 godziny?
Jak zrobić wywiad z kimś, z kim pracuje się w tym miejscu od początku? Szczerze i prosto. Bo chociaż się znamy, to przecież wszystkiego o sobie nie wiemy i zawsze możemy dowiedzieć się więcej. Żeby się czegoś dowiedzieć – najlepiej zapytać.
Klaudia Wojciechowska: Jak się znalazłeś w Grupie MiŚOT? Opowiedz trochę o początkach twojej pracy.
Michał Koch: Moja droga w Grupie MiŚOT zaczęła się od stażu w Art’n’Media, firmie należącej do Krzysztofa Fujarskiego, który obecnie jest prezesem MdM. Było to w okolicy 2015 roku. Od tamtego czasu stale współpracujemy, zajmuję się tworzeniem treści oraz researchem. O ile zawsze wiązałem karierę z dziennikarstwem, to jednak nigdy nie przypuszczałem, że dzięki życiu zawodowemu stanę się ekspertem od telekomunikacji.
KW: Chociaż w ISPortalu jest dużo pracy i zadań, to twoje działania w Grupie MIŚOT nie ograniczają się tylko do tego. Znalazłeś tutaj kolejne miejsce, w którym działasz równolegle.
Michał Koch: Właśnie, jestem dziennikarzem ISPortal od momentu powstania – w każdy piątek można przeczytać mój felieton. W 2024 roku do moich obowiązków doszedł także marketing, gdzie pod czujnym okiem Aleksandry Czerech, mogę wyżyć się kreatywnie. Jak zresztą dobrze wiesz, u MiŚOT-ów nie brak ciekawych projektów. Staram się, aby każdy z nich miał swój własny styl.
KW: Praca pracą, jak by nie pochłaniała, ale oprócz tego masz też hobby. Koncerty, koncerty i jeszcze raz koncerty. Na ilu jesteś rocznie?
Michał Koch: Mój rekord to 160 koncertów w 2019 roku. Byłem wtedy zresztą na dwóch festiwalach: metalowym Hellfest i Mad Cool, na którym zobaczyć można i Metallicę, i Dua Lipę. Pasja zaczęła się u mnie trochę przypadkowo, bo trafiłem na koncert Pearl Jam na Stadionie Śląskim w 2007 roku i zostałem wtedy maniakiem tej kapeli z Seattle. Swego czasu podróżowałem za nimi po Europie – widziałem ich wtedy w ciągu miesiąca aż siedem razy.
KW: To nie do końca tylko przyjemność obcowania z muzyką, bo pojawiają się relacje. Opowiedz trochę o swoich działaniach w tym zakresie.
Michał Koch: Współtworzę stronę Koncerty w Polsce. Staramy się, aby nasz czytelnik miał zawsze dostęp do aktualnych informacji z koncertowego świata. Możecie nas znaleźć m.in. na Facebooku. A co pracy… to przez długi czas byłem pracownikiem Metal Mind Productions. Udało mi się pracować przy koncertach m.in. Deep Purple, Slasha, A Perfect Circle czy Whitesnake. Mogę się pochwalić, że widziałem na żywo ponad 700 różnych artystów.
KW: Jest taki koncert, na którym nie byłeś i żałujesz, bo np. ten wykonawca, zespół już nie zagra?
Michał Koch: Zdecydowanie Prince na Open’erze w 2011 roku! Artysty nie ma już z nami, a wtedy był w moim zasięgu. Eeech.
KW: Koncertowe plany w roku 2025 – na jakie koncerty się wybierasz?
Michał Koch: Zaczynam dopiero w lutym koncertem Franz Ferdinand. Na wakacje plany jeszcze się kształtują, ale na pewno znajdziecie mnie na koncercie Alanis Morissette w Warszawie oraz Santany w Łodzi. Mystic Festival też prezentuje się zachęcająco. Jeszcze Nine Inch Nails. Widziałem ich w Spodku w 2014 roku, tego samego dnia zresztą oddałem pracę magisterką do promotora, i chciałbym porównać, czy Trent Reznor dalej jest mistrzem. W tym roku chce zobaczyć ich na Openerze.
Ambitne plany? Oczywiście, bo Michał to ambitny chłopak. Nie tylko koncertowy. I niejednym nas jeszcze zaskoczy – koncertem, tekstem, a może czymś jeszcze?
Zobacz też:
Ludzie Grupy MiŚOT… czyli ci, którzy pracują dla was: Marcin Pilak, człowiek, który patrzy daleko
Ludzie Grupy MiŚOT… czyli ci, którzy pracują dla was: Marek Nowak – człowiek o fantastycznym piórze