3 czerwca zmarł Henryk Ciski. Twórca TV-SAT Magazynu, kluczowa postać rodzącego się w Polsce w latach 80 i 90-tych rynku telewizji satelitarnej i kablowej. Miałem przywilej poznać go, a pół roku temu przeprowadzić z nim rozmowę dla ISPortalu. TV-SAT Magazyn obchodził wtedy w Puchaczówce swoje 35-lecie. Przytoczę jej niepublikowany wcześniej fragment.
To była dość długa i bardzo miła rozmowa. Wspomnienia jakby z innego świata. Z Polski lat 80-tych. Czasów Solidarności i Stanu Wojennego, kiedy u nas strzelano do górników, a na zachodzie wystrzeliwano satelity komunikacyjne. W naszej rozmowie poruszyliśmy wiele wątków. Nie wszystkie znalazły się w poprzedniej publikacji. Miałem nadzieję wrócić do tych, które odniosłem wrażenie, były dla mojego rozmówcy wyjątkowo istotne i emocjonalne. Nie wiedziałem, że nie będę już mógł poprosić o ich autoryzację.
Mimo burzliwych czasów w Polsce lat 80 i 90-tych udawało się coś tworzyć. Dzięki pasjonatom jak Pan Henryk rozpoczęto budowę polskiego rynku telewizji kablowej na bazie telewizji satelitarnej. Ani polski ustrój, ani prawo w tamtym czasie nie dawało żadnego wsparcia. Potrzebna była duża determinacja i konsekwencja, aby cokolwiek zbudować. Piętrzyły się problemy natury gospodarczej, prawnej, technicznej i politycznej.
…
Henryk Ciski: Trzeba było uporządkować sprawy formalno-prawne. Przeszkolić tych zapalonych kablarzy, którzy chcieli uruchamiać kanały z satelity. Na szczęście znalazło się paru wykształconych w tym kierunku fachowców. Na początku otworzyliśmy biuro przy redakcji, takie, które udzielało porad prawnych na telefon, a następnie po roku, właściwie prawie po dwóch, zrobiliśmy konferencję na Uniwersytecie Łódzkim na wydziale prawa. I wówczas na to spotkanie przyjechali pierwsi przedstawiciele telewizji zagranicznych. To było takie ABC formalno-prawne dla pierwszych kablarzy.
Czasy się zmieniły. Żyjemy w zupełni innych realiach. Jak z dzisiejszej perspektywy ocenia Pan tamte lata?
Henryk Ciski: Myślę, żeby właśnie na bazie tego, co powstało na początku, żeby ta stara gwardia mogła przekazać młodym to, co jest istotne, a co dzisiaj już nie jest dla młodych żadną wartością. Tak aby po prostu wiedzieli, że nic się nie stało samoistnie, że to wszystko kosztowało tyle trudów i tyle kłopotów. Były nie tylko technologiczne i techniczne trudności, ale był też aspekt polityczny, który w jakiś sposób przez dłuższe lata na nas rzutował. W tych pierwszych latach byłem ciągle inwigilowany. Z kim się kontaktuję, gdzie, kto, jak… . 3 lata były szczególnie nieciekawe, kiedy często zdawałem sobie sprawę, że nie jestem sam. Na szczęście okazało się, że i wśród milicjantów, i wśród tych pilotów, i inżynierów, ludzi o różnych poglądach byli sympatycy, którzy jak gdyby czuli, że coś z tego będzie. I tak jak teraz, przebąkuje się, co to może być z tą sztuczną inteligencją, prawda? Czy to będzie zbawienie, czy przekleństwo. Wówczas było trochę podobnie.
Wie pan, jako dziennikarz zaczynałem na Guttenbergu, byłem redaktorem technicznym, pracowałem w nocy i składałem tytuły na winklaku. I to był mój początek. To było, jak ja mówię, od Gutenberga do tej techniki dzisiejszej. Tylko dzięki moim jakimś hobbystycznym zainteresowaniom mogłem przetrwać do tego czasu. Pojawiały się i upadały magazyny, a my jakoś trwamy od 35 lat… Właściwie zaraz będzie 36, bo numer pierwszy ukazał się w marcu.
…
36 rok wydawniczy TV-SAT Magazynu był ostatnim dla Henryka Ciskiego. 36 lat w ciągu których zbudowano kilkaset kablówek i kilka platform satelitarnych. 36 lat żyjemy też w wolnej Polsce. Pamiętajmy o ludziach, którzy ją zmieniali.