Rumunia stała się sceną niepokojącego precedensu. Unieważnienie pierwszej tury wyborów prezydenckich z powodu domniemanej ingerencji zewnętrznej, w której kluczową rolę odegrała platforma TikTok, stawia przed nami pytania o przyszłość demokracji w dobie cyfrowych manipulacji.
Calin Georgescu, skrajnie prawicowy kandydat o prorosyjskich sympatiach, zaskoczył wszystkich, zdobywając niemal 23 proc. głosów w pierwszej turze wyborów prezydenckich. Jego kampania opierała się głównie na TikToku, gdzie zgromadził setki tysięcy obserwujących. To właśnie tam, dzięki algorytmom i strategiom marketingowym, jego przekaz dotarł do milionów Rumunów, a zwłaszcza do młodych obywateli kraju.
Geopolityczny cyberwstrząs
Jednak tryumf Georgescu został szybko przysłonięty przez poważne oskarżenia. Rumuńskie służby wywiadowcze ujawniły, że za jego promocją stała skoordynowana sieć prokremlowskich influenerców, działających w ramach operacji Portal Kombat. Ta moskiewska sieć dezinformacyjna, obejmująca setki stron internetowych i kont w mediach społecznościowych, ma na celu szerzenie prorosyjskiej propagandy w całej Europie.
W rezultacie Trybunał Konstytucyjny Rumunii unieważnił wybory, powołując się na wpływ zewnętrzny jako zagrożenie dla bezpieczeństwa narodowego. Dla kraju, który jest członkiem Unii Europejskiej, taka decyzja jest bezprecedensowa i budzi poważne pytania o stabilność demokracji w dobie cyfrowych manipulacji.
Odpowiedź Komisji Europejskiej była szybka i – jak na tę instytucję – nawet dość zdecydowana. Rzecznik KE, Thomas Regnier, poinformował, że TikTok odpowiedział na zapytanie w ciągu przepisowych 24 godzin, ale analiza przesłanych danych dopiero się rozpoczęła. Regnier zapewnił, że jeśli platforma złamała przepisy unijnego aktu o usługach cyfrowych (DSA), zostaną wyciągnięte odpowiednie konsekwencje.
To kolejny dowód na to, że Unia Europejska nie zamierza tolerować nadużyć ze strony cyfrowych gigantów. W dobie, gdy algorytmy i platformy społecznościowe mogą wpływać na wynik wyborów, konieczność regulacji staje się kluczowa.
TikTok, należący do chińskiej firmy ByteDance, od dawna budzi kontrowersje. Z jednej strony jest to narzędzie rozrywki, z drugiej – potencjalne narzędzie wpływu politycznego. Oskarżenia o promowanie prorosyjskich narracji w Rumunii są kolejnym rozdziałem w tej historii.
Przeciąganie liny w sprawie TVN
Tymczasem w Polsce temat bezpieczeństwa mediów również wywołuje silne emocje. Premier Donald Tusk zapowiedział wpisanie stacji TVN i Polsat na listę podmiotów strategicznych, które podlegają ochronie przed przejęciem przez zagranicznych inwestorów. Decyzja ta ma formę rozporządzenia Rady Ministrów i zostanie przyjęta w przyszłym tygodniu.
Powodem tej decyzji są pogłoski o możliwej sprzedaży TVN przez amerykański koncern Warner Bros. Discovery. Wśród potencjalnych nabywców wymienia się czeski koncern PPF oraz holding węgierskiego miliardera Józsefa Vidy, powiązanego z premierem Węgier Viktorem Orbánem oraz rosyjskimi wpływami. Premier Tusk podkreślił, że Rosja coraz skuteczniej ingeruje w życie polityczne państw europejskich, co uzasadnia konieczność ochrony kluczowych mediów w Polsce przed potencjalnym wpływem zewnętrznym.
Eksperci, w tym dr Grzegorzewski z Katedry Dziennikarstwa i Komunikacji Społecznej Uniwersytetu Łódzkiego, zauważają, że decyzja ta jest wyjątkowa w kontekście trwającej wojny w Ukrainie i rosnącego zagrożenia rosyjską propagandą. Jak ocenił dr Grzegrzewski, umieszczenie TVN i Polsatu na liście podmiotów strategicznych to krok w kierunku ochrony przestrzeni medialnej przed wpływami, które mogłyby zagrażać wartościom demokratycznym i wspólnocie zachodniej.
Demokracja (znowu) zagrożona?
Sprawa Rumunii pokazuje, jak kruche mogą być fundamenty demokracji w obliczu cyfrowych zagrożeń. Platformy takie jak TikTok muszą wziąć na siebie większą odpowiedzialność za treści, które promują. To nie tylko kwestia zgodności z regulacjami, ale także etycznego podejścia do globalnej społeczności.
Jednocześnie Unia Europejska musi zintensyfikować działania na rzecz ochrony demokracji w dobie cyfrowej. Powyższe problemy to ostrzeżenie dla wszystkich krajów członkowskich – jeśli nie zadbamy o transparentność i bezpieczeństwo wyborów, nasze demokracje mogą stać się łatwym celem dla agresorów.