Laptopów dla uczniów nie będzie, bo nie ma na to kasy. Jednocześnie w magazynach zalega 10 tys. komputerów przenośnych, które nie trafiły do rąk najmłodszych. Czy program walki z cyfrowym wykluczeniem zamienił się właśnie w jeden wielki chaos?
Na program Laptop dla ucznia – warto zaznaczyć, że powstały za rządów PiS – przeznaczono 1,15 mld PLN. Sprzęt miał trafić do rąk uczniów klas czwartych. Niby obyło się bez większych kontrowersji, a sama specyfikacja techniczna laptopów nie należała do najgorszych. Po zmianie władzy audyt wykazał, że w magazynie Naukowej i Akademickiej Sieci Komputerowej (NASK) zalega 10 tys. pudełek z nowym sprzętem.
W styczniu minister cyfryzacji Krzysztof Gawkowski poinformował, że program nie będzie kontynuowany. Powodem są nieprawidłowości w zabezpieczeniu finansowania. Polityk przekazał, że dotychczas za laptopy płacono środkami z KPO, ale nie za zasadach, które przyjął PiS. Chodzi m.in. o dopuszczenie do pełnej własności urządzeń po okresie pięciu lat, czy rozdawanie ich bez spełniania żadnych wymogów.
Podczas audytu wyszło na jaw, że ministrowie z PiS wiedzieli o problemie. Z ujawnionego dokumentu wynika, że Komisja Europejska nie zaakceptowała zmian zaproponowanych przez Ministerstwo Cyfryzacji oraz negatywnie oceniła sposób realizacji programu przez ministerstwo edukacji.
Dariusz Standerski, sekretarz stanu w resorcie cyfryzacji, informuje:
– Poza tym, że zidentyfikowaliśmy nieprawidłowości związane z przygotowaniem całego procesu, to bardzo boli mnie fakt, że w tym pośpiechu, w tym braku przygotowania, w ustawie o laptopach nie przewidziano, co można zrobić z tymi komputerami, które zostaną zwrócone.
Zdaniem Standerskiego ówczesna władza napisała zasady programu na kolanie. Brakuje regulacji, która pozwalałaby przekazać zwrócony (lub niepobrany) komputer innemu uczniowi. Przez to tysiące laptopów kurzy się w magazynie.
– Laptopy to jest taki sprzęt, który z dnia na dzień traci na wartości – dodaje Standerski.
Resort cyfryzacji złożył też niejawne zawiadomienie do prokuratury w związku z programem. Śledczy będą sprawdzać, czy politycy odpowiedzialni za przygotowanie zasad nie dopuścili się zaniedbań.
Minister cyfryzacji nie szczędzi słów krytyki:
– Przetarg realizowano od października 2022 roku. W połowie sierpnia wybrano wykonawców, ale w międzyczasie dochodziło do spraw, które powinniśmy omówić. Wszystko wskazuje na to, że podczas przetargu doszło do naruszenia przepisów karnych, mogło dojść do korupcji.
– To była kiełbasa wyborcza dla Prawa i Sprawiedliwości. Laptopy były niezabezpieczone przed niewłaściwym użyciem, narażały dzieci na cyberzagrożenia – dodaje ministerka edukacji Barbara Nowacka.
Zdaniem Nowackiej polskiej szkole potrzebna jest mądra cyfryzacja. Ciężkie laptopy w plecakach czwartoklasistów budzą wątpliwości polityków resortu edukacji oraz nauczycieli, a brak odpowiedniej strategii cyberbezpieczeństwa może przynieść więcej szkody niż pożytku.
Do sprawy odniósł się też Marcin Zemła, pełnomocnik ds. cyberbezpieczeństwa Grupy MiŚOT:
– Jak można rozdać sprzęt z systemem operacyjnym bez uprzedniej prekonfiguracji, wiedząc, że zostanie on podpięty różnymi metodami, ale jednak do sieci publicznej? Mamy przecież KSC i obowiązek szacowania ryzyka! Czy ministerstwo chciało w ten sposób zrobić pentest środowiska szkolnego?
Eksperci wskazują, że brak oprogramowania zabezpieczającego komputery przed złośliwym oprogramowaniem to proszenie się o kłopoty. Narażeni mogą być zarówno uczniowie, jak i ich rodzice. W ramach szkolnych lekcji należałoby również poruszyć wśród najmłodszych temat cyberbezpieczeństwa.
Program naprawczy ma wkrótce zostać zapowiedziany przez przedstawicieli obu resortów. Kontynuacja Laptopa dla ucznia wymaga znalezienia w budżecie państwa dodatkowego miliarda złotych.
– Ostateczną decyzję ma podjąć premier Tusk – słyszymy z ust polityków partii rządzących.
Zatem, jeśli nie będzie laptopów dla najmłodszych, to znowu będzie to wina Tuska?