Współpraca między operatorem hurtowym, a jego kontrahentem należącym do sektora małych i średnich przedsiębiorstw polega w zasadzie na dzierżawie sieci. W zależności od przyjętej perspektywy może to być zagrożeniem lub szansą dla MiŚOT-ów. Część lokalnych dostawców Internetu mówi o możliwej monopolizacji rynku, inni szukają możliwości współpracy.
– Już niebawem operatorzy hurtowi zrewolucjonizują rynek telekomunikacyjny – twierdzi Karol Skupień, prezes Krajowej Izby Komunikacji Ethernetowej. – Naszym głównym zadaniem jako izby, jest w związku z tym pilnowanie, by dostęp do sieci hurtowych oparty był na niedyskryminacyjnych zasadach, a uchwalane przepisy nie stwarzały dużym operatorom możliwości nadużywania pozycji dominującej. Siły w tym starciu są oczywiście nierówne, dlatego też zależy nam na współpracy z jak największą liczbą małych i średnich operatorów.
O tym, by zgłaszać do zarządu KIKE wszelkie problemy z hurtownikami mówił także podczas Zjazdu MiŚOT Bogdan Kozicki.
Ponieważ sieć hurtowa wybudowana została ze środków publicznych, nakłada to na jej właściciela wiele obowiązków. Stawki za dzierżawę są – co do zasady – określone i transparentne, a w fazie projektowania sieci zwracano uwagę na to, by sieć hurtowa nie powielała już istniejących.
Konkurencja z środków publicznych
To ostatnie założenie niestety nie zostało w pełni zrealizowane – rozległość obszarów konkursowych, kontrowersje co do sposobu doboru punktów adresowych i brak aktualizacji map zaowocowały zgłoszeniem przynajmniej kilkunastu znanych redakcji nieprawidłowości.
– W dużej części obszarów sieci operatorów hurtowych pokrywają się z istniejącymi wcześniej sieciami – mówi Kamil Kurek, prezes zarządu K3 Telecom. – To problem, który powstał na etapie definicji obszarów białych plam. Na potrzeby ich inwentaryzacji przyjęto, że występują nawet tam, gdzie w obrębie konkretnej działki nie ma światłowodu, nawet jeśli linia światłowodowa biegła przy ulicy obok, ale po drugiej stronie jezdni. Trudno oprzeć się więc wrażeniu, że założenia inwentaryzacyjne były robione po to, by jak najwięcej owych białych plam wykazywać. Mogło to być zrobione lepiej.
Efekt jest taki, że często na obszarze działania małych i średnich operatorów, gdzie infrastruktura była niepełna, pojawiła się dodatkowa konkurencja dotowana z publicznych środków.
Oferta do odrzucenia
Współpraca z operatorami hurtowymi mogłaby jednak stać się dopełnieniem podstawowej działalności małych i średnich firm telekomunikacyjnych. W praktyce przedstawiona przez hurtowników oferta nie zawsze jest atrakcyjna. Podłączenie się czy dobudowanie do węzła hurtownika to często znaczny koszt, który zwracać się będzie przez długi czas. Po odliczeniu wszelkich innych kosztów potencjalny zysk pojawia się dopiero w wieloletniej perspektywie.
– Nie zdecydowałem się na skorzystanie z oferty operatora hurtowego, którym w moim rejonie jest Tauron, ze względu na prosty rachunek zysków i strat – stwierdza Kamil Kurek. – Uwzględniając niskie ceny oferowane przez konkurencję, wysokie koszty dzierżawy i podłączenia do sieci hurtowej, zysk byłby naprawdę minimalny.
Dla wielu operatorów niezrozumiałych jest także kilka innych zasad współpracy, takich jak konieczność wpłacania dwumiesięcznej kaucji za każdego klienta abonamentowego.
– W naszych rozmowach z operatorem hurtowym nie było właściwie miejsca na negocjacje – mówi Jerzy Nowicki. – Jestem po nich wręcz przekonany, że oferta Nexery wspiera dużych operatorów. Mali i średni mają uzasadnione obawy co do tej współpracy i w efekcie sieć wybudowana z publicznych pieniędzy jest trudno dostępna dla małych operatorów.
Lokalnych operatorów często nie interesuje cały obszar, na którym działa operator hurtowy. Zamiast tego chcą umacniać pozycję i poszerzać bazę klientów na stosunkowo niewielkim, lokalnym rynku. Tymczasem chcąc podłączyć się do sieci wybudowanej ze środków publicznych, muszą wziąć ogromny kawałek tortu, którego nie potrzebują. Zawierane umowy nie odzwierciedlają skali działania i możliwości małych operatorów.
Presja na konsolidację
– Sama idea dostępu hurtowego i wybudowanie takiej sieci ze środków publicznych jest w porządku – uważa Piotr Wiąckiewicz, ekspert KIKE. – W praktyce jednak miałyby dużo większy sens, gdyby nie dublowano inwestycji, a to się niestety dzieje. Choć obecnie jeszcze wiele się nie zmieniło, w efekcie tej sytuacji rośnie presja na konsolidację.
Presja ta wynika właśnie z tego, że duzi gracze wchodząc na teren lokalnych operatorów, tworzą silną konkurencję. Automatycznie spada wartość dotychczas istniejących sieci, a co za tym idzie – wielu już istniejących na rynku od lat małych firm.
– Zwiększenie konkurencyjności w sytuacji gdy ISP boją się sami być dawcą hurtu, spowoduje, że to, co moglibyśmy dodatkowo zarobić na hurcie, zarobią inni – zauważa Marcin Kuczera, wiceprezes zarządu spółki Leon. – Obawiam się też, że wielu mniejszych lokalnych dostawców Internetu może podjąć błędne, nerwowe decyzje biznesowe bazujące na informacjach zasłyszanych z niewiarygodnych źródeł. Brońmy się przed paniką! – dodaje.
Komasowanie rynku telekomunikacyjnego od dawna wydaje się zresztą ideą, która przekonuje część urzędników publicznych niezależnie od opcji politycznej. Standardem ogólnoeuropejskim jest przecież istnienie kilku lub kilkunastu operatorów telekomunikacyjnych, a Polska, w której według danych Urzędu komunikacji Elektronicznej działa ich ponad cztery tysiące, jest tu wyjątkiem.
Czytaj więcej o aktualnych tendencjach monopolistycznych: