Ciężko dziś wyobrazić sobie normalne funkcjonowanie bez dostępu do internetu. Wykorzystujemy go na co dzień do pracy i rozrywki, a także do załatwiana swoich prywatnych spraw np. w urzędach. Dostęp do internetu stał się tak powszechny, że w wielu miejscach możemy skorzystać z niego za darmo. Oczywiście, jako użytkownicy takich otwartych sieci nie płacimy za możliwość podłączenia się do nich, jednak firma lub instytucja, które udostępniają routery, uiszczają opłaty dostawcy internetu, z którym mają podpisaną umowę.
Firmy zajmujące się dostarczaniem internetu funkcjonują na rynku od około lat 90. XX w. To właśnie w tym okresie w Polsce zaczęto korzystać z sieci. Nieco później powstał legendarny już numer 0202122, za którego pomocą można było uzyskać dostęp do internetu po wcześniejszym podpisaniu odpowiedniej umowy z jego właścicielem, czyli Telekomunikacją Polską. Rynek coraz bardziej się rozrastał, a klienci chcieli więcej, lepiej i szybciej. Z tego względu pojawili się dostawcy alternatywni, którzy oferowali bardzo atrakcyjne warunki przy jednocześnie przystępnych cenach.
Do dziś wiele osób korzystających z sieci nie do końca wie, w jaki sposób to się w ogóle odbywa. Wątpliwości dotyczą również tego, skąd bierze się internet i kto dokładnie administruje dostępem do sieci. Z tego względu często padają pytania, czy dostawca internetu widzi odwiedzane strony. Postaramy się na nie odpowiedzieć w poniższym artykule.
Czy dostawca internetu widzi, co przeglądam?
Surfując w internecie, odwiedzamy wiele jego zakamarków. Codziennie korzystamy z social mediów, załatwiamy sprawy urzędowe czy formalności w banku, a także konsumujemy różne media. Są jednak takie miejsca, w które wchodzimy, ale wolelibyśmy, żeby nikt o tym nie wiedział. Stąd też wiele osób zastanawia się, czy korzystając z usług zewnętrznego dostawcy, zachowujemy pełna prywatność, czy też osoby upoważnione mogą zobaczyć, jakie strony odwiedzamy i co na nich robimy.
Odpowiedź na to konkretne pytanie brzmi – tak. Osoby odpowiedzialne za dostarczanie internetu mają możliwość podglądania tego, gdzie wchodzą użytkownicy korzystający z udostępnianego łącza. Innymi słowy – nie jesteśmy w sieci anonimowi i dostawca w każdej chwili może sprawdzić, co robiliśmy w sieci lub co aktualnie w niej robimy.
Nie jest to wina samych dostawców – internet jako narzędzie został skonstruowany tak, że osoby udostępniające łącze mają możliwość podejrzenia tego, co robią w sieci ich klienci. Z technicznego punktu widzenia taki stan rzeczy wynika z architektury wirtualnej przestrzeni. Dostawca umożliwia użytkownikowi dostęp do otwartej sieci. Jednak, aby to było możliwe, między klientem a internetem musi stanąć coś, co zestawi te połączenia w spójny sposób, zapewniając pełną stabilność. Właśnie to jest zadaniem dostawcy.
Co widzi dostawca internetu?
Skoro wiemy już, że dostawca internetu może widzieć, jakie strony odwiedzamy, to warto przyjrzeć się dokładniej temu zjawisku. Usługodawca ma wgląd praktycznie do każdej aktywności internetowej, która nie jest w żaden sposób chroniona prawnie. To oznacza, że może podejrzeć całkiem sporo naszych działań.
Trzeba jednak pamiętać o tym, że użytkowników chroni prawo. Dlatego zazwyczaj bez wyraźnego powodu dostawcy nie przeglądają, co dokładnie robią ich klienci – chyba że chodzi o możliwość popełnienia przestępstwa oraz pomoc policji w celu ustalenia i złapania sprawcy.
Co więcej, dostawca internetu nie tylko w czasie rzeczywistym może przejrzeć, co w danym momencie robimy. Musi archiwizować historię naszej aktywności internetowej przez 12 miesięcy. Robi się tak, aby zachować ewentualne dowody, które mogłyby pomóc służbom w rozwiązywaniu spraw związanych z przestępstwami i nie tylko.
Czy zatem istnieje sposób, który umożliwi nam zachowanie pełnej anonimowości w sieci? Otóż tak, i nie jest on nawet specjalnie trudny do zastosowania. Na przestrzeni lat powstało narzędzie, które dziś powszechnie jest znane jako VPN. Rozwinięcie tego skrótu to Virtual Private Network, co można przetłumaczyć na wirtualna sieć osobista.
VPN to wyjątkowa technologia, dzięki której możemy skutecznie zatrzeć ślady naszej aktywności w internecie. Za jej pomocą cały realizowany przez nas ruch sieciowy zostaje przekierowany na zewnętrzny serwer, co oznacza, że dostawca nie uzyska dostępu ani do informacji, jakie strony odwiedzamy, ani do przesyłanych danych – mimo faktu, że dalej jest naszym usługodawcą. To proste w użyciu narzędzie, z którego już dziś korzystają setki osób na całym świecie.