Pandemia praktycznie z dnia na dzień nauczyła nas korzystać z narzędzi komunikowania się na odległość na niespotykaną dotąd skalę. Wirtualne konferencje i wykłady nie są jednak w stanie zastąpić spotkań na żywo, o czym przekonują się między innymi uczestnicy Lokalnych Zjazdów MiŚOT. O tym, z czego to wynika, rozmawiamy ze specjalistką z zakresu komunikacji społecznej, Anną Matuszyńską, profesor Uniwersytetu Ekonomicznego w Katowicach.
Czy spotkać się na żywo niż online jest rzeczywiście lepiej?
Anna Adamus-Matuszyńska: To zależy z kim i co chcemy osiągnąć. Jeśli znamy rozmówcę, zależy nam na szybkiej komunikacji lub potrzebujemy podjąć decyzję pod presją czasu to jest oczywiste, że najłatwiej jest wysłać link i niezwłocznie zobaczyć się poprzez ekran monitora. W innych przypadkach możemy nie osiągnąć zamierzonego celu i sporo stracić.
Co więc zyskujemy spotykając się na żywo na zjeździe lub konferencji?
Anna Adamus-Matuszyńska: W najprostszym, socjobiologicznym ujęciu jest to poczucie, że jesteśmy przedstawicielami tego samego gatunku, tej samej grupy. Przywitanie się, uścisk, wymiana wizytówek, wspólny posiłek, a także kontakt pozawerbalny – wszystko to integruje nas, tworzy relacje i buduje zaufanie, które w efekcie przekłada się także na lepsze relacje biznesowe.
Ale, teoretycznie, jeśli chodzi o interesy, moglibyśmy to samo załatwić mailem i rozmową online, prawda?
Anna Adamus-Matuszyńska: Nie. Drugim niezwykle ważnym z punktu widzenia działania naszego mózgu aspektem spotkań jest to, że bezpośredni kontakt pobudza kreatywność. Jesteśmy obecni, aktywni, pobudzeni, łatwiej nam przez to wypracować nowe rozwiązania. Ma to szczególne znaczenie gdy przedstawiane są nam innowacyjne pomysły lub interdyscyplinarna wiedza przydatna w prowadzeniu naszego biznesu lub badaniach naukowych. Przez skojarzenie ze szczególnymi okolicznościami prelekcji lub wykładu lepiej też zapamiętujemy informacje, pomysły i ustalenia.
Czyli ma też znaczenie ma miejsce, w którym odbywa się spotkanie lub zjazd?
Anna Adamus-Matuszyńska: Bardzo duże. Powinno być oczywiście jak najpiękniejsze ponieważ z natury cenimy sobie estetykę, nie musi być zaś wcale łatwo dostępne.
Dlaczego?
Anna Adamus-Matuszyńska: Odczuwalny wysiłek związany z dotarciem w określone miejsce przekłada się na dążenie do tego, że chcemy jak najwięcej dzięki temu zyskać: wiedzy, kontaktów, klientów. Przez to też wykłady online, webinaria czy szkolenia online słusznie uważane są za mniej efektywne. Aktywne słuchanie kogoś na żywo, połączone też często z chęcią bycia zauważonym i wysłuchanym, jest dużo efektywniejsze. Nie chcemy być społecznie postrzegani jako bierni i leniwi, więc naturalnie się aktywizujemy. Z drugiej strony gdy patrzymy na monitor łatwiej się wyłączyć i przejść w tryb bycia widzem.
Czyli uczestnicy zjazdów będą najbardziej aktywni jeśli będą musieli jechać daleko i dużo za to zapłacić?
Anna Adamus-Matuszyńska: Ponadto, jeśli są tego świadomi, nie będę oczekiwać natychmiastowych efektów. Inspiracje, które powstają podczas sympozjów, konferencji czy zjazdów często przynoszą efekty dopiero po pewnym czasie. Ogromnie dużo uczymy się od innych, nawet jeśli początkowo nie widzimy bezpośredniego związku pomiędzy konkretną interakcją a naszymi działaniami.
Czyli po pandemii świat konferencji i webinarów online znów skryje się w cień i definitywnie ustąpi spotkaniom na żywo?
Anna Adamus-Matuszyńska: Zdecydowanie tak, można to dostrzec także we wzrastającej liczbie seminariów i konferencji naukowych. Po okresie izolacji mamy zwiększoną potrzebę bezpośrednich spotkań. Z drugiej strony obecnie dużo sprawniej niż przed pandemią posługujemy się narzędziami pozwalającymi nam kontaktować się na odległość. Uważam, że zmierzamy w tym zakresie do znalezienia złotego środka w sposobach komunikacji.