TECHNOLOGIA · CYBERBEZPIECZEŃSTWO · BIZNES

Gigafabryki AI. Czy Europa buduje cyfrową potęgę, czy kosztowną iluzję?

Unia Europejska zapowiada miliardowe inwestycje w infrastrukturę sztucznej inteligencji, stawiając na tzw. gigafabryki – potężne centra obliczeniowe wyposażone w najbardziej zaawansowane układy scalone. Ich celem jest przełamanie dominacji Stanów Zjednoczonych oraz ograniczenie zależności od zagranicznych technologii.

W lutym 2025 r. przewodnicząca Komisji Europejskiej Ursula von der Leyen ogłosiła plan przeznaczenia 20 mld euro na budowę sieci centrów szkoleniowych AI. Miałyby one stanowić europejską odpowiedź na projekty takie jak amerykański „Stargate” OpenAI, którego koszt szacuje się na 500 mld euro.

Mimo że amerykańskie przedsięwzięcie już mierzy się z redukcją pierwotnych ambicji, w Europie prace nabierają tempa. Komisarz ds. technologii Henna Virkkunen poinformowała, że 76 konsorcjów z 16 państw członkowskich zgłosiło wstępne zainteresowanie udziałem w programie. Do końca roku Komisja planuje uruchomić formalny nabór i wesprzeć maksymalnie pięć projektów.

Pozostaje jednak pytanie: czy proces selekcji – obciążony narodowymi ambicjami i lobbingiem – wyłoni faktycznych liderów, czy raczej stanie się polem rozgrywek politycznych?

Niemiecki rozmach czy brak koordynacji?

Berlin zapowiedział budowę co najmniej jednej gigafabryki AI, jednak rzeczywistość pokazuje rozproszenie inicjatyw. Zamiast jednego, skonsolidowanego projektu pojawiło się sześć konkurujących propozycji.

Wśród liderów są:

  • Deutsche Telekom we współpracy z Nvidią,
  • Ionos (partner 1&1) z firmą Hochtief,
  • Schwarz Group,
  • Bawaria negocjująca z deweloperem Investa.

Najbardziej zaskakuje jednak berliński startup Lyceum, liczący zaledwie 11 pracowników, który planuje ulokować centrum… w Danii – ze względu na niższe koszty energii.

Ten chaos pokazuje brak jednolitej strategii, który może osłabić szanse Niemiec na unijne wsparcie, szczególnie jeśli Bruksela rzeczywiście będzie premiować projekty o ponadnarodowym charakterze.

Hiszpański model współpracy

Na tle niemieckiej fragmentacji, Hiszpania prezentuje spójną wizję. Madryt zdołał połączyć siły konkurencyjnych operatorów Telefonica i MasOrange, Nvidii oraz partnerów technologicznych. Projekt powstanie w Katalonii, w oparciu o istniejące centrum superkomputerowe.

Podobną ścieżkę obrały Czechy i Austria, współpracując z krajowymi operatorami, a Finlandia – z firmą Nokia, która planuje wykorzystać infrastrukturę superkomputera Lumi.

Bałtycki i czarnomorski wymiar AI

Na uwagę zasługują projekty o charakterze transgranicznym. Polska, Estonia, Łotwa i Litwa planują wspólną inwestycję „Bałtycka Sztuczna Inteligencja”, której centrum miałoby powstać w Polsce.

Z kolei Rumunia rozwija projekt „Black Sea AI”, angażujący Mołdawię, Ukrainę i Turcję. Inicjatywa ta wpisuje się w unijną narrację o rozszerzaniu wpływów cyfrowych na wschód, z naciskiem na odbudowę Ukrainy i wzmocnienie odporności cyfrowej regionu Morza Czarnego.

Cyfrowa suwerenność czy iluzja?

Plany zakładają, że pięć centrów AI, wyposażonych łącznie w ponad 100 tys. procesorów, wzmocni europejską niezależność technologiczną. W praktyce jednak:

  • dominacja Nvidii jako dostawcy układów scalonych podważa ideę pełnej autonomii,
  • europejska produkcja półprzewodników wciąż nie dorównuje amerykańskiej czy azjatyckiej,
  • infrastruktura bez równoległych inwestycji w kompetencje, otwarte dane, interoperacyjność i etykę może stać się jedynie kosztownym symbolem.

Ograniczenie liczby projektów do pięciu rodzi ryzyko technologicznego rozwarstwienia. Kraje, które nie uzyskają dostępu do infrastruktury, mogą zostać zepchnięte na peryferia cyfrowej transformacji. Konieczne będzie stworzenie mechanizmów redystrybucji zasobów i know-how, aby uniknąć koncentracji korzyści w państwach-gospodarzach.

Gigafabryki AI to nie tylko inwestycja w serwerownie – to test dla europejskiej polityki technologicznej. Pytanie, czy UE stanie się twórcą własnych rozwiązań i promotorem otwartego ekosystemu AI, czy jedynie odtwórcą strategii USA i Chin.

Na razie przewaga leży po stronie tych, którzy potrafią łączyć interesy publiczne i prywatne w ramach jednego, skoordynowanego planu. Jeśli Bruksela nie przełoży deklaracji na spójną i inkluzywną strategię, cyfrowa suwerenność Europy może pozostać tylko politycznym sloganem.

Źródło: euractiv.pl





Michał Koch
Michał Koch
Dziennikarz i researcher. Tworzy teksty o najnowszych technologiach, 5G, cyberbezpieczeństwie i polskiej branży telekomunikacyjnej.

przeczytaj najnowszy numer isporfessional

Najnowsze