Inwestowanie w serial, nad którym nie ma się kontroli i oddaje się pełnie władzy reżyserowi, to niebezpieczne przedsięwzięcie. O czym przekonał się nawet Netflix. Wszystko za sprawą reżysera Carla Erica Rinscha znanego chociażby z filmu „47 roninów”. Związał się on z platformą streamingową. Wziął gotówkę na serial sci-fi, ale zamiast w nagrywanie zainwestował w kryptowaluty i samochody.
Całe zamieszanie zaczęło się od planów powstania serialu o sztucznych ludziach – „Conquest”. To historia przedstawicieli Organicznej Inteligencji, którzy mieli pomagać w rejonach konfliktów czy klęsk niosąc pomoc humanitarną. Jednak w rezultacie ludzie zwracają się przeciwko tym sztucznym ludziom.
Wyścig po serial o Organicznej Inteligencji
Serial miał mieć 13 odcinków i kosztować w sumie 61,2 mln dolarów. Płatności miały być przekazywane w ratach, a opłata zawierała także prawa do serialu. Reżyser otrzymał najpierw pieniądze od 30West – firmy producenckiej należącej do miliardera Dana Fredkina czy Keanu Reevesa, który grał w filmie „47 roninów”. Carl Eric Rinsch nakręcił po 10 minut materiału do każdego odcinka, by przedstawić go tym, którzy mogliby serialem się zainteresować.
Chętnych na serial nie brakowało. Starały się o niego Amazon, Netflix, HBO, Apple, YouTube i Hulu. Wygrał Netflix, który miał nadzieję na serialowy sukces na miarę „Stranger Things”. Platformie zależało na czasie, dlatego już w pierwszej transzy wypłaty Rinsch otrzymał 44 mln dolarów i niemal całkowitą swobodę twórczą. Dostał też gwarancje, że to on będzie odpowiedzialny za wszystkie sezony i spin-offy.
Jak widać Netflix obdarzył reżysera ogromnym zaufaniem i miał się przekonać, że nie najlepiej na tym wyjdzie.
Problemy już na początku kręcenia serialu
Zdjęcia ruszyły w San Paulo w Brazylii. Potem przeniosły się także do Montevideo w Urugwaju i Budapesztu na Węgrzech. Wtedy zaczęły docierać do Netflixa skargi o niewłaściwych, a nawet skandalicznym, zachowaniu reżysera na planie. Wybijał pięściami dziury w ścianach i oskarżał żonę o spisek w celu zamordowania go.
Netflix chciał ratować projekt, w który zainwestował sporo pieniędzy, za wszelka cenę. Dlatego zatrudnił konsultanta ds. zdrowia behawioralnego, który miał wspierać Rinsch w pracy. Nie przyspieszyło to tworzenia serialu. Na drodze stanęła też pandemia koronawirusa. Wtedy reżyser poprosił o kolejnych 11 milionów dolarów. Netflix po wstępnym wstrzymaniu się od inwestowania kolejnych pieniędzy w projekt, który pociągał więcej problemów niż zakładano i przeciągał się w czasie, w końcu podjął decyzje o dalszym inwestowaniu w serial, by nie stracić już wsadzonych w niego funduszy.
– Chociaż firma zapewniła środki i wsparcie dla serialu Rinscha, po dłuższym czasie i sporym wysiłku okazało się, że pan Rinsch nie skończy projektu, który zgodził się zrealizować. Projekt spisaliśmy na straty – poinformował na łamach gazety „The New York Times” Thomas Cherian z Netflixa.
Gdzie podziało się 55 mln dolarów?
Jak odkrył „The Times” pierwszy przelew wysłany przez Netflixa do Rinscha reżyser prawie w całości wpłacił na swoje osobiste konto maklerskie w Charles Chwab. Inwestując na giełdzie stracił 5,9 mln dolarów w ciągu zaledwie kilku tygodni. Żeby odzyskać fundusze zaczął inwestycje w kryptowaluty, ale też wydawał pieniądze w sposób zupełnie niekontrolowany. Kupił Ferrari i pięć Rolls Royce’ów za 8,7 mln dolarów. Za 390 tys. kupił zegarek Vacheron Constantin.
Wszystko zaczęło wychodzić na jaw w trakcie rozprawy rozwodowej reżysera. Żona Rinsch zatrudniła księgowego i chciała zatrzymać część zakupów. Wtedy reżyser stwierdził, że są to rekwizyty potrzebne do serialu, chociaż wcześniej w rozmowach z Netflixem nie było o tym mowy.
Po doniesieniach „The Times” Rinsch odniósł się do nich na Instagramie. Stwierdził, że artykuł jest niedokładny i w żaden sposób nie oddaje prawdy. Jednak nie wiadomo było jaka ta prawda miałaby być.
Netflix stara się odzyskać zainwestowane środki
Sytuacja nie jest dobra dla Netflixa, bo chociaż zdarzają się nietrafione inwestycje, to jednak wydanie 55 mln dolarów na serial, którego zupełnie nie ma, to ewenement w branży. Rinsch nie dostarczył ani jednego pełnego odcinka platformie.
Teraz Netflix stara się uwolnić serial, by odzyskać zainwestowane środki. Nabywca miałby zwrócić platformie pieniądze, które włożyła w produkcję. Na drodze do takiego rozwiązania ponownie staje reżyser. Żąda od 14 milionów dolarów tytułem odszkodowania za przerwane zdjęcia.
Cała produkcja „Conquest” to nauczka dla Netflixa. Nie wszystko złoto, co się świeci i inwestowanie sporych pieniędzy w projekt, nad którym nie ma się żadnej kontroli, to nie najlepsze droga do sukcesu. W tym wypadku była to prosta droga do totalnej porażki.
Źródło: bankier.pl