Wyciek danych z laboratorium ALAB zatacza coraz szersze kręgi. Jak podaje NASK problem może dotyczyć nie tylko pacjentów robiących tam badania. Hakerzy wykradli więcej danych, chociaż na razie się tym nie chwalą.
Niedawno pisaliśmy o sprawie włamania na stronę jednej z największych w Polsce sieci laboratoriów medycznych – ALAB.
Teraz okazuje się, że powody do obaw mają nie tylko dziesiątki tysięcy pacjentów laboratorium. Chociaż na razie hakerzy opublikowali pliki danych około 55 tysięcy badań zleconych w Łomiankach, Warszawie i Łodzi, to nie są to wszystkie wykradzione przez nich dane. Przestępcy zapowiedzieli, że pod koniec roku opublikują resztę wykradzionych informacji. NASK ostrzega, że nawet osoby, które nie wykonywały badań w ALAB, nie mogą się czuć bezpieczne.
Wyciek danych większy, niż pierwotnie zakładano
Eksperci ds. cyberbezpieczeństwa z instytutu NASK informują, że wyciek może dotyczyć nie tylko badań, które były zlecane w ALAB.
Analiza wykazała, że doszło również do kradzieży wyników badań wykonywanych na zlecenie innych placówek medycznych, nienależących do grupy ALAB – czytamy w informacji stwierdziła NASK publikowanej przez PAP.
Każdy może sprawdzić, czy wyciek obejmuje jego dane. Można to zrobić na bezpiecznedane.gov.pl. Uaktualniono tam dane uzupełniając je tymi, które udostępnili hakerzy. Jednak to nadal jedynie informacja na temat tych danych, którymi przestępcy już się podzielili. Jest to około 2 proc. tego, co udało im się przejąć.
Jak zabezpieczyć swoje dane?
W przypadku dalszych publikacji wykradzionych danych należy regularnie sprawdzać to na wspomnianej stronie, gdyż będzie o nie uzupełniana. Można również zastrzec swój PESEL, chociaż ta opcja na razie jeszcze nie gwarantuje pełnego bezpieczeństwa:
Jednak wyciek danych to nie tylko problem związany z kradzieżą tożsamości z użyciem numeru PESEL. Problemy mogą być dużo szersze i sposób wykorzystania danych zależy jedynie od kreatywności przestępców.
Dlatego należy ze szczególną ostrożnością podchodzić do wszelkich podejrzanych wiadomości. Przestępcy dysponują sporą wiedzą na temat osób, których dane wykradli. Mogą tymi danymi także handlować na czarnym rynku, przez co będą się dostawały w ręce kolejnych osób.
Nie ma lepszego zabezpieczenia niż zdrowy rozsądek.
Źródło: PAP, next.gazeta.pl