Afera dotycząca wycieku z e-maila Michała Dworczyka – byłego szefa Kancelarii Premiera zdaje się nie mieć końca. Tym razem opublikowana w sieci została korespondencja z płk. Krzysztofem Gajem, z której wynika, że przesłał on nieszyfrowanym kanałem dane NATO na temat zapasów amunicji czołgowej polskiej armii.
Ujawniona korespondencja między Michałem Dworczykiem i płk Krzysztofem Gajem pochodzi z maja 2020 r. Już po napaści Rosji na Ukrainę i w okresie, w którym wszyscy mieli świadomość zagrożenia także dla cyberprzestrzeni. Było to nie tylko po ogłoszeniu stopnia alarmowego dla kraju, ale też po podniesieniu go i przedłużeniu go z uwagi na stale rosnące ryzyko.
Właśnie w tym okresie nieszyfrowanymi kanałami najpierw Michał Dworczyk wysłał zapytanie o to, jakie wytyczne NATO określają limit dobowej normy zużycia, a następnie płk Krzysztof Gaj przesyłał te dane, chociaż pozyskał je z dokumentów z wyraźną klauzulą „NATO Zastrzeżone”. Gaj miał absolutną świadomość tego, że przekazuje niejawne dane, chociaż nie wiadomo, czy miał świadomość, że tym bardziej nie powinien tego robić taką drogą. Sam pisał:
Dokument ten miał wtedy przy sobie płk Laskowski (Departament Strategii i Planowania Obronnego MON), a przybył on wtedy do nas na ul. Kolanową 6 z prof. Królikowskim. Poprosiłem o jakieś ksero, ale mi odmówił — bo niejawne. Ja przy kolejnej wizycie w MON poprosiłem o udostępnienie i do mojego niejawnego notatnika to i owo wynotowałem.
W dokumencie znajdują się informacje o możliwości wymiany amunicji do systemów lądowych między państwami Sojuszu. Określa on ramy prawne i techniczne do zarządzania tymi zapasami oraz zasady ich utrzymania. I chociaż cała inicjatywa jest jawna, to jednak dane szczegółowe są zastrzeżone. Właśnie te informacje przesyłał płk Gaj. Miał do nich dostęp dzięki wydanemu przez Służbę Kontrwywiadu Wojskowego poświadczenie, ale nie miał prawa ich kopiować. Tym bardziej przesyłać za pośrednictwem publicznego kanału.
— Ten mail pokazuje, jakie są obecnie standardy przestrzegania ustawy o informacjach niejawnych. Jeżeli płk Gaj opisuje dokument, który został wytworzony w NATO, a dotyczy informacji krytycznych na temat zapasów amunicji, to jest to albo zwykła głupota, albo świadome działanie, by tymi danymi dysponowały również inne osoby, na przykład nasi potencjalni przeciwnicy, patrz Rosja — mówi gen. Mirosław Różański, były dowódca generalny rodzajów sił zbrojnych — Niefrasobliwość niewyobrażalna — dodaje.
Ten brak zasad zachowania bezpieczeństwa danych poufnych płk Gaja doprowadził do wycieku tych danych do sieci po włamaniu na skrzynkę pocztową Michała Dworczyka. Korespondencja trafiła również na Telegram.
Tam pojawiły się maile wraz z dołączonymi dokumentami takimi jak zdjęcia i schematy zarówno zasad działania sprzętu, jak i taktycznych kwestii działania wojska. Niektóre dotyczy pocisków przeciwpancernych znajdujących się na wyposażeniu wojska i takich, których zakup dopiero jest planowany.
Wygląda na to, że szkolenia z cyberbezpieczeństwa, w których udział biorą wciąż obywatele Polski, powinny przede wszystkim objąć szczyty władzy w kraju oraz wojskowość. Od tego może zależeć nie tylko cyberbezpieczeństwo, ale w ogóle bezpieczeństwo nas wszystkich.
Źródło: wiadomości.onet.pl