TECHNOLOGIA · CYBERBEZPIECZEŃSTWO · BIZNES

Tanio już było. Atom nie obniży cen energii

Czy energetyka jądrowa, o której głośno w ostatnich dniach, może okazać się receptą na kłopoty? Jeśli chodzi o podaż – owszem. Cen jednak nie obniży, bo to droga zabawa.

Energia staje się w Polsce towarem deficytowym. Popyt rośnie, w obszarze podaży przeżywamy poważne zawirowania. W efekcie – zgodnie z zasadami ekonomii – cena rośnie. W tym roku przedsiębiorcy zostali zmrożeni zapowiedziami nowych – wyższych cen energii, które zachwieją wieloma biznesami. Z tego powodu w następnym roku liczne małe i średnie firmy zawieszą lub zakończą działalność. Problemu z kosztami nie rozwiąże też wybudowanie elektrowni atomowej.

Lepiej, choć nadal z dominacją węgla

Jeszcze kilkanaście lat temu grubo ponad 90 proc. energii w Polsce wytwarzano z węgla – kamiennego i brunatnego. Teraz jest lepiej, miks energetyczny został bardziej zdywersyfikowany, co powinno gwarantować większe bezpieczeństwo. Nadal jednak ponad 70 proc. energii produkujemy – przeważnie w starszych elektrowniach – z węgla, ponad 5 proc. z gazu, ale już ponad 20 proc. z OZE, czyli odnawialnych źródeł energii. Wiatr i słońce stanowią około 17 proc. naszej zielonej produkcji. 

Łączna moc zainstalowana wszystkich źródeł energii w Polsce wynosi dziś ponad 54 GW. Potencjał ten wyprodukował w zeszłym roku 173 583 GWh energii (w porównaniu z 2020 rokiem wzrost o 14 proc.). W 2021 roku zużyliśmy 174 402 GWh (wzrost rok do roku o 5,4 proc.). 

Polityki energetyczne Polski w kolejnych odsłonach, bez względu na rząd, który je tworzy, potwierdzają tendencję – będzie mniej węgla, gaz raczej w naszym kraju nigdy nie zdominuje generacji, ewentualnie może być wykorzystywany jako paliwo przejściowe, natomiast czeka nas dalszy wzrost produkcji ze źródeł odnawialnych. 

OZE z rekordami

Co prawda rząd PiS, w ramach spłacania swoich zobowiązań politycznych wobec górników, na których poparcie zawsze mógł liczyć, kilka lat temu zahamował ustawowo rozwój energetyki wiatrowej i zmienił na mniej korzystne zasady rozliczania z prosumentami (prosument to producent i konsument energii elektrycznej, którą wytwarza w domowej instalacji fotowoltaicznej, nadprodukcję sprzedaje do sieci, a w momentach niedoboru kupuje ją), jednak nie zatrzymało to ogólnej tendencji.

Na otarcie łez po wiatrakach na lądzie kilka lat temu do polityki energetycznej Polski do 2040 roku wpisano rozwój morskich farm wiatrowych. Zakładano dalszy rozwój fotowoltaiki. Do 2030 roku moc zainstalowana w tych źródłach miała osiągnąć 5 – 7 GW, zaś w 2040 roku poziom 10 – 16 GW. Pospieszyliśmy się, ponieważ już w połowie tego roku osiągnęliśmy poziom 7 GW. Eksperci szacują, że w 2025 roku przekroczymy 20 GW.

Co zmieniła wojna?

Po ataku Rosji na Ukrainę, w ramach sankcji, jako pierwsi zrezygnowaliśmy z jej węgla. Naszego już dawno było za mało, bo inwestycje w górnictwie albo stanęły albo szły bardzo wolno, dlatego zwłaszcza mniejsze i średnie elektrownie chętnie kupowały paliwo ze wschodu. Wszystko skończyło się w pierwszym kwartale br.

Perypetie z dostawami do Europy rosyjskiego gazu sprawiły, że bardziej sceptycznie patrzymy dziś na to paliwo, które jeszcze niedawno miało być w wielu źródłach przejściową alternatywą dla węgla. Gdy do tego dodamy wahania, a właściwie – stopniowy wzrost cen ropy, oznacza to jedno: jest drożej. I nie zanosi się, że będzie w najbliższym czasie taniej.

Zima nam nie straszna (a przynajmniej rządzącym)

W Wielkiej Brytanii firmy energetyczne informują otwarcie, że tej zimy są w stanie zapewnić w mieszkaniach 18-19 stopni, a klientów czekają kilkugodzinne przerwy w dostawach energii elektrycznej. Władze różnego szczebla mówią wprost, że w domu trzeba mieć zapasy żywności, a także kilkadziesiąt świec na wypadek, gdyby wstrzymano dostawy energii po zmroku. Ciepłe sweterki i bambosze będą konieczne. We Francji największe firmy energetyczne prowadzą na dużą skalę kampanie namawiające do oszczędzania energii. W Niemczech wyłącza się lub ogranicza wykorzystanie energii w centrach handlowych i na ulicach. A są to przecież bogate kraje, posiadające mocne gospodarki…

W Polsce, gdzie życie gospodarcze toczy się od wyborów do wyborów i politycy obawiają się otwarcie mówić o wielu sprawach, aby nie drażnić elektoratów, takie komunikaty i działania nie cieszą się popularnością. Jeśli już się pojawiają, płyną od polskich filii zagranicznych koncernów energetycznych lub samorządów, które zobaczyły rachunki za energię lub oferty w przetargach na jej dostawy w kolejnych latach. Po prostu kasy na ciepło i prąd zabraknie w budżetach gmin lub z czegoś trzeba będzie zrezygnować. I to już!

Podwyżki dla gospodarstw domowych czekają nas za kilka tygodni. Większość Polaków nie ma jeszcze węgla w piwnicach, a organizację dystrybucji paliwa, które zostało zakontraktowane za granicą i płynie do Polski, jak za komuny pomarańcze na święta, usiłuje się zrzucić na samorządy, które przeważnie nie mają pojęcia o tym. Co prawda ustawowo ograniczono wzrost cen energii dla klientów indywidualnych oraz małego biznesu, ale i tak oznacza to radykalne podwyżki. Dla zużywających w domu ponad 2000 kWh rocznie, a nie jest o to trudno, będzie jeszcze drożej.

Atom pomoże – donosi Twitter

Jeszcze do października polski program energetyki jądrowej zakładał zbudowanie 6-9 GW mocy zainstalowanej w co najmniej dwóch lokalizacjach, ale w jednej technologii. Miało to obniżyć koszty budowy i eksploatacji. Założono również, że inwestor obejmie około 49 proc. polskiego biznesu atomowego. 

Będzie jednak inaczej i program trzeba zmienić pod scenariusz, który napisało życie polityczne. Premier ogłosił niedawno, że możliwe, że będą trzy lokalizacje po dwa bloki. Politycy założyli, że pierwsza jednostka ruszy w 2033 roku, a jej budowa rozpocznie się w 2026 roku. 

Eksperci przekonują, że to szalenie ambitny termin. Nie mamy przy tym nawet ostatecznej lokalizacji pod pierwszą elektrownię atomową. Najprawdopodobniej będzie to Choczewo na Pomorzu. Warto pamiętać, że w posiadającej wyższą kulturę techniczną i bardziej stabilnej politycznie Finlandii, gdzie obecnie trwają prace przy budowie reaktora, opóźnienie sięgnęły już kilkunastu lat, a budżet zwiększył się… trzykrotnie.

Ciekawa również była komunikacja o wyborze partnera do polskiego projektu. Pod koniec października premier Mateusz Morawiecki i amerykańska sekretarz energii Jennifer Granholm “ćwierknęli” na Twitterze, że nasz kraj wybrał Westinghouse do budowy pierwszego polskiego reaktora. Rząd formalnie jeszcze decyzji nie podjął, ale komunikacja już ruszyła. Jest to dość osobliwy sposób powiadomienia o chęci wydania miliardów złotych.

Bez trybu

Decyzja o wyborze partnera gospodarczo wydaje się słuszna, bo potrzebujemy energii z atomu i prace powinny ruszyć jak najszybciej. Formalnie jest jednak zupełnie nietransparentna. Nie było przy rozpatrywaniu ofert z USA, Korei Południowej i Francji żadnych kryteriów, a przynajmniej nikt ich nie ogłosił. Poprzedni rząd dostał jednak – w 2015 roku – zgodę Komisji Europejskiej na bezprzetargowy tryb. Chodziło o względy bezpieczeństwa i wyeliminowanie niechcianego oferenta z Chin, który mógł dać najtańszą ofertę oznaczającą kłopoty polityczne. Ówczesny rząd przyjął z zadowoleniem taką decyzję zapowiadając jednocześnie opracowanie regulaminu wyboru oferty. 

Smaczku sprawie dodaje fakt, że przegranymi w wyścigu są mocni w Europie Francuzi. Może to oznaczać zaskarżenie wyboru i długie zmagania formalne przez europejskimi instytucjami. Co ciekawe nasi południowi sąsiedzi z Czech poszli zupełnie inną drogą – wybierają teraz partnera do budowy atomówki w bardzo skomplikowanym przetargu. 

Jakby tego było mało – prawie równolegle z komunikacją polskiego premiera i amerykańskiej minister do Korei Południowej udała się polska delegacja rządowa z wicepremierem Jackiem Sasinem. Prezes PGE Wojciech Dąbrowski i właściciel PAK i Polsatu, Zygmunt Solorz podpisali tam list intencyjny z koreańskim KHNP w sprawie budowy kolejnej elektrowni, tym razem w Koninie. Projekt ma wystartować za kilka lat, a budowa zakończy się za kilkanaście.

Drogo, drogo…

Nawet gdy założymy optymistycznie, że pierwszy blok atomowy w Polsce powstanie w 2033 roku, to przez dziesięć lat czeka nas dalsze obniżanie potencjału wytwórczego elektrowni węglowych, w najlepszym razie stabilizacja w generacji opartej na gazie i – na szczęście – dalszy rozwój OZE. Chyba, że politycy znów namieszają w prawie i będą na siłę usiłowali zatrzymać tę tendencję w energetyce. 

Jeśli, optymistycznie zakładając, od 2033 roku będę oddawane kolejne bloki w dwóch, a może trzech elektrowniach jądrowych, wcale nie będzie to oznaczać spadku cen. Projekty te będą znacznie droższe niż budowa klasycznej elektrowni węglowej. Szacuje się, że w atomówkach trzeba wydać co najmniej cztery razy więcej na budowę jednostki mocy zainstalowanej. Potem zacznie się spłata zobowiązań finansowych zaciągniętych na inwestycję, choć trzeba przyznać, że samo wytwarzanie energii będzie już znacznie tańsze niż w przypadku siłowni węglowych.

Planując prowadzenie i rozwój biznesu telekomunikacyjnego w Polsce warto więc założyć, że nie będzie już taniego prądu i ciepła. Mogą nas również czekać w tym zakresie kolejne utrudnienia w postaci niestabilności dostaw. Patrząc zaś szerzej – koszt energii będzie coraz istotniejszą pozycją w cenie każdej usługi i produktu.

Paweł Gniadek
Paweł Gniadek
Doświadczony ekspert w obszarze komunikacji, z ponad 25-letnim stażem, ma w dorobku pracę w mediach, agencjach public relations, jak również spółkach, także dużych - giełdowych. Wraz ze współpracownikami tworzył efektywne struktury komunikacyjne i promocyjne, przygotował i nadzorował w obszarze komunikacji i promocji wiele skutecznych projektów (np. IPO, duże przejęcia, sprzedaż, konsolidacja) i kampanii, nadzorował i prowadził ambitne i bardzo efektywne projekty sponsoringowe, opracował regulacje z obszaru promocji – strategie public relations, strategie marki, strategie CSR, zasady sponsoringu, zasady promocji – a przede wszystkim skutecznie je wdrażał. W dorobku ma (wraz z zespołami) liczne nagrody i wyróżnienia, w tym m.in. wiele nagród za najlepszy raport roczny, a także przyznawane przez Gazetę Giełdy „Parkiet” dwie pierwsze nagrody za najlepsze relacje inwestorskie w latach 2014 i 2015. W 2012 roku otrzymał tytuł „Człowiek PR-u 2012” przyznawany przez branżowy miesięcznik Brief.

przeczytaj najnowszy numer isporfessional

Najnowsze