Współpraca między małymi i średnimi operatorami telekomunikacyjnymi to idea, o której słyszymy często na branżowych konferencjach i zjazdach MiŚOT. W praktyce oznacza ona między innymi współdzielenie zamiast dublowania sieci i przeciwstawianie się konkurencyjnej presji ze strony dużych operatorów. Codzienność często wygląda jednak inaczej.
Wiele sygnałów dotyczących problemów MiŚOT-ów dociera do nas anonimowo. Mali operatorzy często nie chcą dolewać oliwy do ognia i opisywać wprost konfliktów z Orange, INEĄ, czy władzami gmin, ponieważ zmuszeni są współpracować z tymi podmiotami na wielu płaszczyznach.
Mali vs duzi
Do najczęstszych sygnałów jakie otrzymujemy należą te, z których jasno wynika, że w praktyce “duży może więcej”. Przykładem może tu może być wieloletnia walka o korzystanie z podbudowy słupów energetycznych czy problemy ze stawką za umieszczenie kabla w pasie drogowym.
– Zabiegaliśmy latami o zgodę na skorzystanie ze słupów energetycznych, a tymczasem wchodzący na teren tej samej gminy duży operator uzyskał ją w ciągu zaledwie kilku miesięcy – sygnalizuje właściciel małej firmy telekomunikacyjnej.
Inny przypadek dotyczył problemów dotyczących uzgodnienia przebiegu trasy światłowodu. Lokalny operator zaproponował gminie plan rozbudowy infrastruktury w poprzek jednej z ulic, otrzymał odnowę i rok później zdziwił się, że większy konkurent rozpoczął prace niemal dokładnie w tym miejscu. Presja dużych operatorów skuteczniej wpływa także na zmianę ustalonych przez daną gminę stawek za umieszczenie kabla w pasie drogowym.
– Oczywiście jest to korzystne także dla nas – mówi przedstawiciel małego operatora – ale gdyby gmina obniżyła te stawki wcześniej, już dawno byśmy wybudowali tam sieć światłowodową, a tak możemy tylko przyglądać się jak konkurencja wypełnia białe plamy.
Zdarza się także, iż małych operatorów zaskakuje budowa na terenie, na których mają już sieć, konkurencyjnej, finansowanej z środków unijnych. Gdy projekty Programu Operacyjnego Polska Cyfrowej zostały formalnie zatwierdzone nie powstają przecież automatycznie. Operator ma na ich wybudowanie nawet kilka lat, bez względu na to, co zdążyło w tym czasie powstać na danym terenie. Formalnie wszystko jest więc porządku – gdy inwentaryzowano białe plamy, sieci w tym miejscu rzeczywiście nie było.
O każdą szkołę i każdy dom
Problemy pojawiają się także tam, gdzie powstaje Ogólnopolska Sieć Edukacyjna. Jeśli według planów ma ona zostać podłączona do konkretnego punktu styku dysponujący nim operator może przedstawić konkurencji warunki finansowe, które sprawią, że lepiej zrezygnować z obsługi konkretnej placówki. Niektórzy dyrektorzy szkół nie zdają też sobie sprawy, że aby należeć do OSE nie trzeba wcale podłączać się do nowej sieci i zmieniać operatora, a wystarczy zmienić umowę z dotychczasowym, lokalnym dostawcą. Nie wykluczone, że zostają też być wprowadzani w błąd przez niektórych handlowców.
Dochodzi wreszcie do sytuacji, gdy MiŚOT-y lokalnie walczą ze sobą, ignorując szerszą perspektywę rynkową. Rozbudowują sieć studnia w studnię z konkurencją celowo dążąc tym samym do obniżenia wartości infrastruktury sąsiadów i przejęcia ich firmy. Walka o każde podłączenie i każdego klienta ma wówczas charakter bardziej ambicjonalny i w szerszej perspektywie rzadko się opłaca.
Czekamy na wasze maile pod adresem: prasa@misot.pl