TECHNOLOGIA · CYBERBEZPIECZEŃSTWO · BIZNES

Ludzie Grupy MiŚOT… czyli ci, którzy pracują dla was: Klaudia Wojciechowska – kobieta, która wie, co w branży piszczy

Niektóre zawodowe ścieżki zaczynają się od starannie zaplanowanych decyzji, inne – od niespodziewanego telefonu. Tak było w przypadku współpracy Klaudii Wojciechowskiej z Grupą MiŚOT. Jak się okazało – to była jedna z tych decyzji, które otwierają drzwi do fascynujących wyzwań i nowych pasji.

Jak rozpoczęłaś współpracę z GM?

Klaudia Wojciechowska: Wolisz wersję długą czy krótką?

Krótka jest taka, że znał mnie Marek Nowak – redaktor naczelny isportalu i któregoś dnia zadzwonił, że poszukiwany jest ktoś do pracy i czy bym nie chciała to być ja. Podjęłam wyzwanie.

Wersja długa to grzebanie w przeszłości. W sensie dawno, dawno temu na początku mojej pracy dziennikarskiej trafiłam do telewizji ProMOK w Pabianicach, gdzie redaktorem naczelnym był Marek Nowak. Tak się poznaliśmy. Potem nasze drogi się rozeszły. Nic dziwnego, skoro ja mieszkam w Łodzi, a on w Gdańsku.

Ale pod koniec 2020 roku Marek zadzwonił i powiedział, że obserwuje moją działalność na Facebooku. Nagrywałam wtedy krótkie filmiki, bo miałam taką potrzebę z uwagi na fakt, że pandemia ograniczyła mi trochę pracę. Trudno robi się nagrania kulturalne, gdy wszystkie przybytki kulturalne zamknięte są na cztery spusty.

Zaproponował mi wtedy, żebym swoja kreatywność spożytkowała w celu pisania do ISPortalu. Ja potrzebowałam pracy, a praca potrzebowała mnie. Chociaż nie powiem, że na początku się trochę obawiałam, bo nigdy nie zajmowałam się taką tematyką. Ale lubię wyzwania. I tak się zaczęło. Potem było już z górki.

Redagowanie newsów, prowadzenie konferencji… może szybciej będzie, jeśli opowiesz czego jeszcze nie robiłaś?

Klaudia Wojciechowska: Dla Grupy MiŚOT przede wszystkim piszę na ISPortalu. To praca codzienna. I z czasem coraz bardziej ją lubię i nawet mi wychodzi. Łapię się na tym, że w bibliotece wypożyczam książki o rozwoju technologii, smart city, sztucznej inteligencji i się doszkalam na własną rękę.

Prowadzenie zjazdów pojawiło się nagle i niespodziewanie jakoś przy pierwszym moim udziale w tym wydarzeniu. Padła propozycja, ja się zgodziłam i poszło.

Pamiętam jak po pierwszym dniu Krzysztof Fujarski zapytał, czy to mi się podoba. Odpowiedziałam: Daliście mi scenę, mikrofon, światła i kamerę. Czy mi się podoba? Ale kto wie, jakie jeszcze tutaj wyzwania przede mną?

Gdzie jeszcze możemy się zobaczyć/spotkać? Co jeszcze robisz zawodowo?

Klaudia Wojciechowska: W Łodzi to podobno wszędzie mnie pełno i wiele osób twierdzi, że jestem wszędzie. Wszędzie, czyli na wszystkich wydarzeniach kulturalnych. Spotkaniach autorskich, wystawach, premierach teatralnych.

Oczywiście głównie zawodowo, chociaż nie zawsze. Pracuję w lokalnej telewizji Stowarzyszenia Telewizji Kablowych Ret-Sat 1. Kanał nazywa się OTVM, czyli Otwarta Telewizja Młodych. Kiedyś rzuciłam propozycję, że jak skończę 40 lat to dopiszemy duchem, ale nie przeszło.

Prowadzę tam kilka programów kulturalnych, które dotyczą fotografii, malarstwa, projektowania, teatru, książek… ogólnie kultury i sztuki. To mnie nakręca i nawet, jak mi się danego dnia pracować nie chce, to gdy już się pojawiam na nagraniu, to magicznie nagle mi się chce.

Jakich twoim zdaniem umiejętności wymaga ta praca?

Klaudia Wojciechowska: Takie podstawy to nie bać się mikrofonu i kamery. Ale przede wszystkim to być ciekawym ludzi. Mnie naprawdę interesuje co oni mają do powiedzenia o swojej pracy. Przez tych kilka, kilkanaście, kilkadziesiąt minut rozmowy jestem cała dla nich, oni są najważniejsi.

Poza tym kiedyś na spotkaniu autorskim z Krzysztofem Pieczyńskim powiedział on zdanie, które zostało ze mną na zawsze. Chociaż wtedy dotyczyło to pracy aktora, to ja wykorzystuję to w pracy dziennikarskiej: trzeba słuchać ludzi, bo tylko ze słuchania płynie zrozumienie. Według mnie nie można lepiej ująć tego, na czym powinien polegać wywiad.

Potrafisz usiedzieć na miejscu?

Klaudia Wojciechowska: Jak muszę, to potrafię. Trudno się pisze na komputerze, gdy cały czas się jest w ruchu. Ale podobno mam z tym problem. Tak mówią bliscy. Jak za długo jestem bez ruchu, to od razu sobie coś wymyślam. Cokolwiek. Pójść i zrobić.

Nie potrafię tak totalnie leniuchować. W sumie to nigdy nie umiałam. Jako dziecko pod koniec wakacji nie mogłam się już doczekać, kiedy zacznie się szkoła. Teraz też lubię gdzieś wyjechać, ale po tygodniu to już bym chciała wrócić do pracy. I nawet pod koniec urlopu to mi się już zdarza ogarniać rzeczy zawodowe. Nie wiem czy to się leczy. Ja nie zamierzam.

W jakie inicjatywy angażujesz się po pracy?

Klaudia Wojciechowska: Obecnie trochę ograniczyłam wszelkiej maści aktywizm, ale swego czasu było tego sporo. Przede wszystkim Food not Bombs, czyli cotygodniowa akcja wydawania jedzenia, co było nie tylko sposobem na nakarmienie głodnych i potrzebujących, ale też formą protestu przeciwko temu, że ogromne pieniądze wydajemy na zbrojenia na całym świecie, a wciąż nie rozwiązaliśmy problemu głodu.

Poza tym dużo działałam w łódzkiej Fabryce Równości, która zajmuje się prawami osób LGBT+. Do tego dochodzą działania feministyczne, jak chociażby coroczna Manifa. Jak wspomniałam, teraz odpuściłam. Może się starzeję… Ale w sytuacjach kryzysowych zawsze jestem gotowa wyjść na ulice i protestować.

Chciałabym, żeby wszystkim było dobrze i by było sprawiedliwie. Jak widzę niesprawiedliwość, to od razu motywuje mnie do działania.

A hobby?

Klaudia Wojciechowska: Ja się nawet zastanawiałam, czy mam hobby i wyszło mi, że nie. Ale już tłumaczę, dlaczego. Jakoś tak dziwnie mam, że każde moje hobby zmieniam w zawód. Robię coś dla przyjemności, a za chwilę to jest moja praca zawodowa i zarobkowa.

Prostym hobby, które pewnie wielu mogłoby wymienić, jest oglądanie filmów. Tylko ja poszłam na studia kulturoznawcze i skończyłam je ze specjalizacją filmoznawstwo i nowe media. I co? Teraz filmy oglądam zawodowo i mam na to papier.

W trakcie edukacji zachwyciłam się sztuką i to zaczęło mnie bardzo interesować. Malarstwo, grafika, fotografia. I teraz zawodowo chodzę po galeriach i robię wywiady z bardzo twórczymi ludźmi. O wszystko mogę wypytać, wszystkiego się dowiedzieć.

Dochodzi jeszcze czytanie książek. Wciąż wydaje mi się, że czytam ich za mało, ale niestety moja doba ma 24 godziny i trzeba to jakoś podzielić między wszystkie aktywności. I mogłoby być to idealne hobby, gdyby nie fakt, że trochę jest moją pracą. Nie zawsze i nie każda przeczytana książka, ale często czytam je z uwagi na prowadzenie spotkań autorskich. Czy dlatego, że jestem poproszona o recenzję.

Albo jeszcze ciekawiej, mam znajomą, która pisze. I podrzuca mi rękopisy – zabawnie jest tak mówić o PDF-ach, ale dzisiaj to właśnie jest forma rękopisu – żebym się wypowiedziała na ten temat. Nadal czytanie to ogromna przyjemność, ale też trochę zadanie do wykonania. Właśnie jestem w trakcie takiego i jedyne, co do tej pory jej napisałam to: Bardzo dobre pierwsze zdanie.

Nie rozpędziłam się w tym czytaniu (tak na serio przeczytałam dwie strony). Ale ta powieść ma naprawdę bardzo dobre pierwsze zdanie.

Ostatnie, co mi zostało chyba jako hobby, to jedzenie dobrych rzeczy w restauracjach. Tego jeszcze nie robię zawodowo, ale robię to z ogromną przyjemnością. I chyba coraz lepiej się na jedzeniu znam. Sama też gotuję. Może to uznam za hobby, a nie za sposób na odżywianie. Żeby nie było, że tak całkiem hobby nie mam. No chyba, że liczą się treningi na siłowni. Niby robię to dla zdrowia i sprawności, ale w sumie to też hobby.

Plany na 2025?

Klaudia Wojciechowska: Trudno mi jest planować, bo tyle się dzieje, że łapię na bieżąco możliwości. Oczywiście łączenie pracy i odpoczynku w proporcjach pozwalających miło spędzać czas i mieć fundusze na to miłe spędzanie czasu.

Zamierzam dużo przeczytać, dużo obejrzeć i zobaczyć – to nie zawsze to samo, dużo zjeść. Dużo, dużo, dużo… Wciąż mam apetyt na więcej. Niech tak zostanie.

Zobacz też:

Ludzie Grupy MiŚOT… czyli ci, którzy pracują dla was: Marcin Pilak, człowiek, który patrzy daleko

Ludzie Grupy MiŚOT… czyli ci, którzy pracują dla was: Magdalena Drozdowska – kobieta wielu aktywności

Ludzie Grupy MiŚOT… czyli ci, którzy pracują dla was: Marek Nowak – człowiek o fantastycznym piórze

Ludzie Grupy MiŚOT… czyli ci, którzy pracują dla was: Michał Koch – koncertowy chłopak

Michał Koch
Michał Koch
Dziennikarz i researcher. Tworzy teksty o najnowszych technologiach, 5G, cyberbezpieczeństwie i polskiej branży telekomunikacyjnej.

przeczytaj najnowszy numer isporfessional

Najnowsze