W niedzielny poranek na Morzu Bałtyckim zdarzył się poważny incydent. Uszkodzeniu uległ tam kabel komunikacyjny łączący Szwecję z Litwą. Spowodowało to spadek przepustowości sieci. W tym samym czasie uszkodzono także kabel łączący Finlandię z Niemcami. Czy za uszkodzeniami stoi Rosja?
Sprawa jest poważna, ale mimo tego Andrius Šemeškevičius z Telia Lietuva uspokaja, że nie spowodowało to poważniejszych zakłóceń w dostawie internetu. Szybkie przełączenie na łącza zapasowe pozwoliły na uniknięcie takiej sytuacji.
Nie ma jednak jasności, w jaki sposób doszło do uszkodzenia kabla i czy jest to jedynie uszkodzenie czesiowe, czy może kabel został całkowicie przerwany.
– Nic nie wiemy. Sztormowa pogoda, ciemno, jesień i zimno. Nie wiemy, co się stało pod wodą – powiedział Andrius Šemeškevičius z Telia Lietuva.
Podkresla też, że Telia jest jedynie dostawcą usług, a wyjaśnienie sytuacji nie leży w jej gestii. Tym powinna zając się szwedzka firma Arelion, do której kabel należy. Jeśli jednak do uszkodzenia doszło wskutek działań obcych służb, to sytuację powinny wyjaśniać organizacje międzynarodowe oraz politycy.
Podejrzenie pada na Rosję
politycy nowej większości rządzącej na Litwie, którzy odpowiedzialni są za bezpieczeństwo, podejrzewają, że w sprawę zaangażowana jest Rosja.
– Mamy służby bezpieczeństwa, które na pewno przekażą te informacje, gdy nadejdzie czas. Jednak możliwość sabotażu lub dywersji nie jest wykluczona, ponieważ wcześniej ostrzegano o takim ryzyku. To nie byłby pierwszy raz, więc to na pewno nie jest żadna nowa wiadomość – powiedział Gintautas Paluckas, kandydat na premiera z ramienia socjaldemokratów.
Cała sprawa wydaje się tym bardziej skomplikowana z uwagi na fakt, że uszkodzenia kabla między Szwecję z Litwą miało miejsce w pobliżu kabla „C-Lion1”, który łączy Finlandię z Europą Środkową, głownie z Niemcami i znajduje się wzdłuż trasy gazociągu „Nord Stream”.
Firma Cinia, do której należy łącze, podejrzewa, że przyczyną uszkodzenia była „siła zewnętrzna”. Jednak nie wskazuje, jaka to mogłaby być siła i nie wyklucza celowego działania.
– Jesteśmy celem pewnych agresorów. Ta groźba niekoniecznie musi pochodzić z przestrzeni kinetycznej, niekoniecznie musi to być żołnierz, który przychodzi, by zdobywać ziemię, czy wystrzeliwać rakiety na nasz terytorium. Istnieją inne sposoby, by wywołać panikę i zamieszanie. Takie rzeczy się dzieją i będą się dalej działy. Nic nowego w takim incydencie – twierdzi natomiast Gedrimas Jeglinskas, przyszły przewodniczący Komisji Bezpieczeństwa Narodowego Sejmu z ramienia Związku Demokratów „W imię Litwy”.
Litewscy politycy są zdania, że sprawą uszkodzenia kabli mają zająć się instytucje odpowiedzialne za bezpieczeństwo. Sprawą śledztwa powinny zając się zaangażowane w sytuację państwo oraz NATO. Litwa także chce uczestniczyć w rozwiązywaniu problemu uszkodzenia kabla na Bałtyku.
– Ci, którzy pełnią teraz odpowiednie funkcje, jak Departament Bezpieczeństwa Państwowego oraz inne instytucje zajmujące się tymi sprawami, muszą zareagować i rozmawiać ze Szwecją oraz innymi krajami o tym, jak wzmocnić bezpieczeństwo Morza Bałtyckiego – przekonywał Jeglinskas.
Źródło: onet.pl, wilno.tvp.pl