Zmienił się świat, zmieniła się rozrywka. Ewolucja tej gałęzi rynku to już nawet nie wynik pandemii, która przecież wprowadziła m.in. wirtualne eventy online, ale faktu, że coraz bardziej cyfryzujemy świat wokoło. Człowiek jest dalej potrzebny, zwłaszcza aby koordynować sam proces twórczy, ale maszyny coraz lepiej tworzą, malują i komponują.
„You Know You’re Right” to ostatni zarejestrowany utwór Nirvany. Po śmierci wokalisty Kurta Cobaina fani zespołu z Seattle raczej nie spodziewali się, że kiedykolwiek przyjdzie im usłyszeć nowy numer kapeli. Aż do momentu, gdy do akcji wkroczyła sztuczna inteligencja.
Sean O’Connor, właściciel agencji kreatywnej Rethink, oraz jego sztab specjalistów z zakresu AI postanowili sprawdzić, jak mógłby brzmieć nowy hit Nirvany. Wykorzystując Magenta, algorytm sztucznej inteligencji od Google’a, udało się skomponować „Drowned in the Sun”, pierwszy numer formacji od dwudziestu lat!
Posłuchajcie:
Proces twórczy opierał się na wprowadzeniu do systemu jak największej liczby utworów i riffów Nirvany, aby komputer mógł poznać cechy charakterystyczne dla zespołu i ustalić tzw. keypoints (pl. punkty kluczowe), czyli elementy, które prawie zawsze pojawiały się w twórczości kapeli Cobaina. Otrzymane nagranie pełne jest jazgotliwych akordów, brudnego brzmienia gitary basowej i agresywnego grania na bębnach. Wypisz wymaluj – Nirvana.
Do stworzenia tekstu utworu wykorzystano wirtualną sieć neuronową, która dokonała analizy dyskografii pod kątem lirycznym. O’Connor przyznaje, że otrzymana muzyka była w 90 proc. bardzo słaba, natomiast z pozostałych elementów udało się stworzyć „Drowned in the Sun”.
Utworzenie jednej kompozycji przez sztuczną inteligencję to może nic wielkiego, ale dla wielu to jasny sygnał, że w niedługim czasie ludzkość będzie mogła powierzyć komputerom część obowiązków w branży rozrywkowej. Eksperci od produkcji będą dalej doglądać wyników i nadzorować każdy etap tworzenia filmu czy płyty, ale niektóre – a docelowo może i większość – prac może być przekazana maszynom.
Przykład? Proszę bardzo: muzycy zespołu ABBA podjęli decyzję, że powracają na scenę, ale bez wychodzenia z domu. Twórcy wielu przebojów ze Szwecji ruszyli w trasę koncertową dzięki wykorzystaniu hologramów. Osoby, które widziały show twierdzą, że nigdy przedtem ta technologia nie wyglądała tak dobrze. Nie minęło jeszcze dziesięć lat od pierwszych prób wykorzystania awatarów muzyków do grania koncertów, gdy ścieżkę przecierała trasa koncertowa Dio Returns, będąca hołdem dla zmarłego wokalisty Black Sabbath i Rainbow. Pokazy zebrały dużo krytycznych opinii, a fani żalili się, że płacąc znaczną kwotę za bilety, otrzymali ograniczoną technologię, która bardziej przypominała scenę z „Gwiezdnych Wojen”, gdy robot R2-D2 wyświetla holograficzną wiadomość dla protagonistów. Entuzjastyczne recenzje po występach ABBY sugerują, że koncertowe hologramy jednak mają przed sobą przyszłość.
Oczywiście nic nie przebije krajów Dalekiego Wschodu, jeśli chodzi o wykorzystanie AI w rozrywce. Japończycy wykorzystują generowane cyfrowo postaci oraz programy typu vocaloid (syntezator stworzony przez Yamahę, który pozwala generować linie melodyczne za pomocą wprowadzonego tekstu), aby tworzyć stadionowe koncerty, które przyciągają tysiące entuzjastów muzyki. I chociaż można się spierać, czy jest to jeszcze granie na żywo, to jednak nie sposób polemizować z faktem, że Japonia jest niczym Idoru z drugiej części Trylogii Mostu Williama Gibsona – królową wirtualnych światów.
Sztuczna inteligencja rozgościła się także w sferze sztuki. Producent kart graficznych Nvidia przygotował program GuaGan2, który zamienia wprowadzone słowa w fotorealistyczne obrazy, a ZooBuilder AI od firmy Ubisoft generuje animacje zwierząt, które wyglądają bardzo naturalnie. W Wenecji doszło nawet do wystawy prac malarskich robota Ai-Da, który wykorzystuje przygotowany algorytm do operowania ramieniem wyposażonym w pędzel. Krytycy sztuki dokonali analizy otrzymanych prac i są zdania, że styl Ai-Da jest intrygujący i nowatorski. To głos w dyskusji, czy roboty mogą być kreatywne.
Natomiast przywrócenie Nirvany „do życia” ma jeszcze jedną przyczynę. Żyjemy w świecie, który ogarnięty jest nostalgią i retromodą. Fani zbierają wydania deluxe tych płyt, których słuchali w młodości, a kinematografię zalewają nowe wersje (fachowo określa się je rebootami) klasycznych filmów. Nic dziwnego, że branża rozrywkowa szkoli sztuczną inteligencję, by mogła włączyć się do wyścigu i pomóc wygrać dostęp do portfeli wiernych fanów właśnie za pomocą nostalgii. W dużej mierze dotyczy to sytuacji, gdy chcemy powrócić do dorobku nieżyjących już osób.
Warto jeszcze zaznaczyć, że 50 proc. Polaków uważa, że technologie wykorzystujące AI są ekscytujące i potrzebne. Z raportu State of Science Index wynika też, że ponad 80 proc. obywateli naszego kraju nie zamierza kształcić się w zawodach potrzebnych do wprowadzania najnowszych technologii.
Nie spodziewam się, że tworzona cyfrowo rozrywka wyprze na dobre – a przynajmniej nie w ciągu następnej dekady – tę tworzoną ludzką ręką. Podobnie jak było z planszówkami, karciankami i szachami – to, że pojawiły się cyfrowe odpowiedniki, nie sprawiło, że zniknęły ich rzeczywiste wersje. Fani muzyki nagrywanej przez prawdziwe kapele czy entuzjaści obrazów tworzonych przez ludzkich malarzy mogą spać spokojnie. Przynajmniej na razie.
Źródło:
- pcgamer.com
- rollingstone.com
- cyberdefence24.pl