Brak dostępu do Google Maps czy innych usług, które są ogólnie dostępne na całym świecie, pochwalne artykuły na temat władzy to rzeczywistość w Chinach, w którym internet poddawany jest cenzurze.
Co prawda, funkcjonują odpowiedniki, które szybko są adaptowane do rzeczywistości przez chińskie firmy. Artykuły są cenzurowane i przeszukiwane pod kątem informacji na temat dążeń autonomicznych Tybetu czy działań chińskiego rządu. W internecie znajdziemy tylko informacje zgodne z wartościami socjalistycznymi i tradycją. Dodatkowo istnieje Great Firewall, który blokuje treści wewnątrz chińskiego internetu i blokuje dostęp do zewnętrznych sieci.
Chiński rząd rozwija za to e-propagandę, dzięki czemu kontrolowanie społeczeństwa nie stanowi żadnego problemu. Treści prorządowe publikuje w aplikacji Weibo. Jest to jeden z największych serwisów społecznościowych w Chinach, który posiada bardzo rozbudowaną funkcjonalność.
Rozwój koronawirusa pokazał też, że w Chinach obywatele poddawani są kontroli. W opanowaniu rozprzestrzeniania się choroby pomogły systemy rozpoznawania twarzy i analizy Big Data. Nie bez znaczenia był system satelitarny Beidou, który pomagał służbom w namierzaniu potencjalnych ośrodków zakażeń.
Co ciekawe, cenzurę akceptują też firmy, które przenoszą swoją biznesy do Państwa Środka. Kontrowersje związane z Hongkongiem i Chinami budzi na pewno Blizzard Entertainment. Firma zdecydowała się na zbanowanie profesjonalnego gracza (Chung Ng Wai) przez to, że wspierał on protesty na ulicach Hongkongu.
Choć to jednostokowy przykład, to może okazać się, że kolejne firmy chcąc walczyć o rynek zbytu zamiast walczyć z łamaniem praw człowieka, będą akceptować działanie rządzących. Już teraz Państwo Środka ma ogromne wpływy w innych krajach dzięki pożyczkom i inwestycjom. W ten sposób być może Chinom uda się zdobyć dominację, o której nie marzyły inne reżimy ludowe.
Źródło: speedtest.pl