Leon – operator regionalny na terenie dawnego Rybnickiego Okręgu Węglowego uzyskał tytuł Diamentu Forbesa. W jaki sposób osiąga się taki status? I jaki jest sekret sukcesów firmy założonej przez grupę dobrych znajomych? Z Grzegorzem Goikiem – prezesem zarządu spółki – rozmawia Urszula Abucewicz.
W jaki sposób zdobywa się tytuł Diamentu Forbesa?
Zakłada się firmę z kolegami z liceum i robi się przez 20 lat dobry biznes.
Jakie działania trzeba podejmować, żeby firma założona z przyjaciółmi tak dobrze się rozwijała?
Od początku funkcjonowania naszej firmy podjęliśmy decyzję, że oddzielamy życie prywatne od spraw zawodowych. Udało nam się skutecznie to pogodzić. Myślę, że to jest ten fundament, który sprawia, że nadal będziemy mogli wspólnie prowadzić biznes przez długie lata.
Druga ważna rzecz, to żeby patrzeć długofalowo, a nie tylko w krótkim terminie. Obce jest nam podejście tzw. rekinów biznesu, żeby tu i teraz zgarnąć zysk. Nasza filozofia jest taka, żeby od początku inwestować w firmę i robić to bardzo konsekwentnie i rozważnie. Myślę, że po tylu latach możemy powiedzieć, że taka strategia przyniosła bardzo dobre efekty.
Po tylu latach, czyli po ilu?
W przyszłym roku będziemy świętować dwudziestolecie firmy. Przez te dwie dekady zmienialiśmy osobowości prawne. Zaczęliśmy od działalności gospodarczej, potem zamieniliśmy ją na spółkę cywilną, później na spółkę z o.o., następnie pojawiło się parę innych spółek, a tak naprawdę to jest to jeden i ten sam biznes od początku. „Operator trzepakowy”, jak piszą na forach internetowych, czyli operator osiedlowy, który zatrudnia ok. 100 osób. Udało nam się stworzyć w regionie przedsięwzięcie, które coś znaczy.
Żeby otrzymać status diamentu Forbesa, trzeba w ciągu trzech lat obrachunkowych osiągnąć średnie wzrosty o minimum 15 proc. W przypadku Leona wartość ta została znacznie przekroczona i osiągnęła niemal 41 proc. Są powody do dumy.
Przyznam, że mamy tutaj sytuację wyjątkową, ponieważ łączyliśmy spółki. Nasz wzrost był możliwy przez rozwój nie tylko organiczny, ale również poprzez zakup lokalnych sieci, czyli mniejszych operatorów, którzy stwierdzają, że ich biznes dla 100, 200 czy 500 klientów nie domyka się finansowo. Koszty pracy rosną, dochodzą różne obciążenia dla operatorów telekomunikacyjnych, które z roku na rok stają się coraz większe.
Jeśli chodzi chociażby o samo raportowanie, to w naszej firmie stworzyliśmy specjalnie etat dla osoby, która zajmuje się wyłącznie tym. Z przykrością muszę stwierdzić, że trzeba tych dokumentów przygotowywać coraz więcej. A czy to jest rzecz produktywna? Czasami mamy wrażenie, że tych raportów czasami nikt nie czyta.
Obecna sytuacja sprzyja takim operatorom jak my, którym udało się szybciej rosnąć niż rynek, dzięki temu jesteśmy już na tyle duzi, że jesteśmy w stanie odkupić takie biznesy od kogoś, żeby połączyć go z naszym i osiągać dobre efekty.
Nasuwa się pytanie, czy w pewnym momencie to pana firma nie zostanie przejęta?
Słyszymy to pytanie od początku funkcjonowania naszej firmy. To nie pierwszy raz, gdy sami zaczynamy się zastanawiać, co zrobić. Czy dać się sprzedać? Czy wykupywać innych? Czy damy radę dalej prowadzić firmę? Udaje nam się funkcjonować 20 lat i wciąż się rozwijamy. A na najbliższe lata patrzymy ze spokojem.
Oczywiście mamy ambicje, żeby rosnąć dalej. Ale w regionie, a nie na rynku ogólnopolskim. Myślę, że tutaj zbudowaliśmy sobie na tyle mocną pozycję, że nie musimy się sprzedawać.
W czym tkwi zatem sekret sukcesu tego, że jesteście liderem na terenie dawnego Rybnickiego Okręgu Węglowego?
Tworzymy relacje z klientem. Gdybyśmy rywalizowali tylko ceną, gdyby to była nasza główna strategia, to już dawno nie byłoby nas na rynku. A czy da się rozwijać firmę bez finansów? Cena musi być na rozsądnym poziomie, żeby była konkurencyjna rynkowo, ale też nie może być za niska, bo wtedy nie będzie finansów na dalszy rozwój.
Ta strategia nam się powiodła, czyli nie cena jest najważniejsza, a kontakt z klientem. My nie zawieramy umowy z klientem na rok czy dwa lata, my zawieramy relację z klientem na tak długo jak to tylko jest możliwe. Jeżeli więc on nam zaufał i go nie zawiedziemy, to wiemy, że możemy liczyć na długie lata współpracy.
Myślę, że takie podejście bardziej procentuje niż niska cena. Istotniejsze są dla nas relacje. Dzisiaj klient, jeżeli mówimy o usłudze internetowej, chce, żeby internet mu po prostu działał. A często problem nie wynika ze złej jakości sprzętu czy technologii, ale z błahego powodu, że router stoi w złym miejscu. Ważne jest też to to, żeby klient bez problemów mógł się dodzwonić i po drugiej stronie słuchawki mógł usłyszeć kompetentną osobę, która zajmie się jego problemem. A my nie tylko wysłuchamy, ale także jesteśmy w stanie pojechać do niego i przestawić mu router w takie miejsce, żeby działało.
Wiadomo, że są osoby, dla których pierwszym kryterium wyboru operatora jest cena. Ktoś zadzwonił, był miły, zaproponował promocję. Widzimy, że te migracje bywają w dwie strony, że byli tacy klienci, którzy skusili się na internet mobilny, po czym zobaczyli, że internet stacjonarny, który my oferujemy jest jednak lepszy i postanowili do nas wrócić.
Skąd nazwa firmy Leon?
Czysty przypadek. Zależało nam na tym, żeby nazwa była łatwa w wymowie, żeby była wolna domena internetowa i żeby brzmiała w miarę podobnie w różnych językach. Kolega wymyślił do tej nazwy logo kameleona, które świetnie współgra z misją firmy. A jest nią elastyczność i dopasowywanie się do potrzeb klienta.