Pandemia koronawirusa w opinii części specjalistów może potrwać miesiącami. W efekcie prawdopodobnie dokona się stałe przeobrażenie aktualnego rynku pracy, a zwłaszcza sposobu jej wykonywania. Można w związku z tym założyć, że zwiększony ruch w sieci będzie od teraz nowym standardem.
– Obserwujemy, że ruch w sieci zaczyna się rozkładać równomiernie w ciągu dnia – mówi Piotr Siwicki, wiceprezes krakowskiej spółki Connected. – Dotychczas ruch wieczorny stanowił szczyt jej obciążenia, obecnie zaś ruch w godzinach pracy, czyli 7-17, zaczyna wyrównywać do tego poziomu. Wynika to z pracy zdalnej, którą dużo więcej pracowników wykonuje dziś zza biurek we własnym domu.
Dla wielu firm przeorganizowanie trybu pracy wydawało się wcześniej zbędne lub wręcz niemożliwe.
– Obecna sytuacja zmieni prawdopodobnie na stałe obraz sieci oraz sposób pracy w firmach – twierdzi Tomasz Pawłowski, prezes konsorcjum Metroport. – Sami korzystamy z dobrodziejstw telepracy już od 2000 roku, a teraz korzystamy z nich jeszcze bardziej i widzimy, że możemy kolejne działy i kolejnych pracowników z powodzeniem lokować w biurach domowych. Zmieniamy tym samym wizję organizacji naszych firm bardziej niż wydawało się nam to możliwe jeszcze dwa tygodnie wcześniej. Kolokwialne stwierdzenie potrzeba matką wynalazków okazało się w tym przypadku prawdziwe – dodaje.
Na rzeczywistość operatorów wpływ mają także społeczne akcje, odwołujące się do korzystania z sieci.
– Wszyscy wszystkich zachęcają do internetowania czy to w celach zawodowych czy rozrywkowych. Ma to swoje odbicie w nasileniu ruchu, a także w jego strukturze – zauważa Krzysztof Czuszek ze Stowarzyszenia e-Południe.
W związku z nagłym wzrostem ruchu w niektórych krajach chwilę później pojawiły się pierwsze apele o ograniczenie korzystania z Internetu.
— W Polsce nie ma żadnych sugestii i wskazań co do ograniczenia korzystania z Internetu — podkreśla Adam Wiechnik, ekspert ds. sieci szkieletowej spółki Atman. — Także szkielet naszej sieci jest zaprojektowany nadmiarowo. Pojemność sieci szkieletowej wraz z uplinkami pozwala na obsłużenie kilkukrotnie większego ruchu niż ten, który obecnie transportujemy, przy czym zdecydowana większość ruchu jest przesyłana za pośrednictwem naszego własnego węzła wymiany ruchu Thinx, w którym mamy jeszcze bardzo duży zapas mocy i pasma. Niemniej, w ciągu kilku dni lub tygodni, najwięksi gracze na rynku powinni zwiększyć moce swojej infrastruktury, dopasowując je do bieżącej sytuacji – dodaje.
Ruch na łączach większości małych i średnich operatorów w porównaniu z potencjałem i realnymi możliwościami sieci wciąż wydaje się obecnie w pełni zabezpieczony i nie stwarza problemów użytkownikom.
– Wzrost ruchu nie stanowi problemu szczególnie dla światłowodowych sieci stacjonarnych, które są w stanie przenieść wielokrotnie większy ruch, niż obecnie. Mają one zazwyczaj bardzo duży zapas – twierdzi Piotr Marciniak, prezes spółki TPnets. – W sieciach WiFi i miedzianych może być gorzej, ponieważ tam sufit zawieszony jest niżej. Również punkty styku sieci (PSS) i transmisje międzymiastowe u nas w Łodzi z uwagi na IX.LODZ.PL są mocno nadmiarowe. Na dziś wykorzystujemy na przykład w relacji LD-WAW jedynie około 30% dostępnego pasma. Na stykach do innych operatorów również są zapasy wynikające z agregacji. Jedynie w jednym przypadku musimy jeszcze zrobić up portu, ale to jest normalne działanie w trakcie procesu wdrażania, bo zapotrzebowanie zgłosiliśmy kilka tygodni temu.
Potencjalne problemy z przepustowością sieci mogą pojawić się w mniejszych miejscowościach, gdzie dostępne zasoby mogą być ograniczone.
– Poważne problemy dopiero mogą się pojawić i będą się wiązały z problemami w przepływach gotówkowych – uważa Piotr Siwicki. – Kwestie techniczne można rozwiązać, każdy operator może przecież zwiększyć pojemność swoich sieci zmieniając technologie z 1G na 10G, z 10G na 40G, z 40G na 100G. Jednak gdy osoby fizyczne utracą dochód, a operatorzy nie będą w stanie wyegzekwować płatności, wpłynie to na ich kondycję.
– Z techniką sobie poradzimy, z brakiem pieniędzy nie. Firmy inwestują, a rynek ma bardzo niskie stawki abonamentowe przy rosnącej od lat presji płacowej – diagnozuje Piotr Marciniak. – Operatorzy lokalni nie mają dużych zapasów gotówki. Równocześnie odmowa pracy nie tylko pogorszy sytuację, ale i może oznaczać redukcję liczby etatów. Ten potencjał trudniej będzie odbudować. Szczególnie w mniejszych miejscowościach. Warto pamiętać, że problem nie rozwiąże się z końcem marca. Wyzwaniem jest więc opracowanie rozwiązań gwarantujących pracę ISP w dłuższej perspektywie czasu.
Jedną z dotychczasowych przewag małych operatorów był fakt, że od decyzji do wykonania czy to zmian czy napraw mijało zdecydowanie mniej czasu niż w korporacjach. Teraz jednak realnym problemem będzie wykonywanie bezpośrednich serwisów w siedzibach klientów. Zarówno serwisanci, jak i klienci obawiają się zarażenia, a część operatorów już dziś ma problem z gotowością do pracy ekip terenowych.